Nadal brak jednoznacznej odpowiedzi na pytanie o przyczyny śnięcia ryb w starorzeczu Nysy Kłodzkiej
Nie udało się jednoznacznie ustalić, jaka jest przyczyna śnięcia ryb w starorzeczu Nysy Kłodzkiej. Wizja lokalna przeprowadzona na 6-kilometrowym dopływie do zbiornika w Drogoszowie nie potwierdziła wcześniejszych obaw wędkarzy.
Naczelnik wydziału rolnictwa i ochrony środowiska nyskiego starostwa Jacek Tarnowski wskazuje, że bardziej prawdopodobnym źródłem problemów są gospodarstwa domowe.
- Niepokojące są 2 takie miejsca. Jedno z terenu miejscowości Łambinowice, gdzie widać było takie osady pochodzące właśnie ze ścieków komunalnych i, może w mniejszej skali, ale też, z Budzieszowic. Istotnym elementem tego naszego postępowania będzie wskazówka dla wójta Łambinowic, aby skontrolował gospodarstwa domowe - dodaje.
W ostatnim czasie jednak na terenie gminy odbyły się już 3 tego typu kontrole. Zdaniem Wojciecha Maśleja, inspektora ds. ochrony środowiska z Urzędu Gminy w Łambinowicach, winowajcy należy szukać w innym miejscu.
- Wówczas mieszkańcy nie potrafili udokumentować, co robią ze ściekami bytowymi. Od tego czasu wszystko się poprawiło. Jedyny problem, który może być, to brak wody. Jeżeli są opady, tak jak teraz, nie było żadnego problemu. Jeżeli nie ma wody, wtedy robi się taki zielony kożuch, który pobiera tlen z wody, no i jest śnięcie ryb - przekonuje.
Zdaniem gminnych urzędników, wszystko wskazuje, że z powodu suszy, tego typu sytuacje będą się powtarzać. Jednym ze sposobów na ich uniknięcie ma być rozbudowa infrastruktury służącej do retencji wód, a doraźnie, także napowietrzanie zamkniętych zbiorników. To jednak rozwiązanie kosztowne, na które w dłuższej perspektywie nie stać ani wędkarzy ani samorządów.