Liczy się węch, styl i łut szczęścia. Trwają mistrzostwa Polski w tropieniu sportowym
48 zespołów złożonych z przewodnika i psa tropiącego rywalizuje w Komprachcicach podczas Mistrzostw Polski w Tropieniu Sportowym w sześciu kategoriach. Tzw. deptacze pracowali w terenie w kaloszach od 6:00 rano, żeby wytyczyć ślady do zawodów.
- Przyjechaliśmy bronić tytułu mistrza Polski - mówi Sławomir Kawka, startujący z dziewięcioletnim owczarkiem niemieckim. - Pies, żeby wąchać miejsce, gdzie została zmieniona struktura powierzchni ziemi, czyli odciśniętego buta, żeby tam włożyć nos, to pies musiał wcześniej mieć tą motywację. Czyli tam musiał być smakołyk. Jesteśmy teraz na tym etapie, że już z moim psem w ogóle nie używamy smakołyków. On węszy tylko dla przedmiotów, które ma znaleźć.
- Zainteresowałam się tropieniem sportowym około 5 lat temu. Wtedy zaczęłyśmy startować w zawodach i od tej pory startujemy praktycznie co roku po kilka razy. To są ślady, więc tutaj oprócz przygotowania dochodzą różne czynniki zewnętrzne, poza tym psa nie da się zmusić do tropienia, pies musi chcieć - dodaje Agnieszka Filar, która w zawodach bierze udział z Eseprą rasy dog z Majorki.
Mistrzostwa zakończą się w niedzielę (03.11). Dwóch zawodników i jeden rezerwowy, którzy uzyskają najlepszą liczbę punktów, pojedzie w przyszłym roku do Finlandii na mistrzostwa świata.