Nysanie milcząc powiedzieli "NIE" przemocy w swoim mieście
Kilkaset osób przeszło dziś ulicami Nysy w marszu milczenia. W ten sposób mieszkańcy wyrazili swój sprzeciw wobec przemocy.
Na zakończenie marszu minutą ciszy uczczono pamięć o pobitym na śmierć Macieju.
- Wspólnie zdecydowaliśmy, że nie jest to najlepsza chwila, aby składać tutaj jakieś deklaracje. Raczej chodzi o to, żeby wszyscy się zastanowili nad tym, co się stało, aby przemyśleli to. Mam nadzieję, że ten marsz będzie miał większy wydźwięk medialny, społeczny i mentalny niż nasza liczba, która tutaj się zgromadziła. W milczeniu oddalmy się do domów, przemyślmy to wszystko - mówił do zgromadzonych Adam Litwin ze stowarzyszenia I Love Nysa, jeden z organizatorów wydarzenia.
Impulsem do zorganizowania demonstracji były wydarzenia z ostatniego weekendu października, kiedy to na parkingu jednego z marketów budowlanych grupa młodych mężczyzn została napadnięta przez czterech napastników. Najciężej ranny 22-latek zmarł kilka dni później w szpitalu.
Oprócz uczczenia pamięci o zmarłym, marsz miał na celu także uzmysłowienie młodym ludziom, że przemoc, nierzadko mająca tragiczne skutki, nigdy nie jest dobrym rozwiązaniem.