Pożegnania w opolskim ratuszu, odchodzą wiceprezydenci. "Dobra mina do złej gry"
Podziękowania i zapewnienia o współpracy – tak wyglądało spotkanie w opolskim ratuszu, na którym oficjalnie poinformowano o rezygnacji wiceprezydentów Marcina Rola i Mirosława Pietruchy z pracy w ratuszu.
- Doświadczenia szesnastu lat w samorządzie dają wiedzę, którą można dla Opola wykorzystać – mówi Mirosław Pietrucha.
- Ta zmiana jest w atmosferze autentycznego partnerstwa, współpracy, nie ma tu żalu, niespełnionej ambicji i czegoś złego. Myślę, że to także kwestia dojrzałości naszych relacji. To jest, używając języka militarnego, przegrupowanie sił - mówi Pietrucha.
Na spotkaniu padły słowa podziękowania dla wiceministra sprawiedliwości Patryka Jakiego i Janusza Kowalskiego, byłego wiceprezydenta.
- Razem z prezydentem Wiśniewskim udało nam się zrealizować wiele fajnych, pozytywnych pomysłów, z całą pewnością, bez względu na to gdzie się znajdziemy będziemy pracować dla Opola jeśli tylko będzie taka możliwość. Jeśli ktoś się zwróci o jakąkolwiek pomoc, to na pewno zawsze będziemy starali się Opolu pomóc, na tyle ile będziemy mogli, tak jak do tej pory - mówi Marcin Rol.
- Jako zespół zrobiliśmy wiele, by dziś dumnie mówić o Opolu – mówił Wiśniewski i dodaje, że znalezienie zastępców nie będzie łatwe.
- Myślę, że takich osób wokół mnie, w urzędzie, w miejskich instytucjach jest co najmniej kilka. Ale być może sięgnę po świeżą krew, kogoś spoza urzędu, bo to też jest potrzebne. To czego się nie zauważa, a co było naszą wspólną dużą siłą to świeże spojrzenie, otwartość na zmiany - mówi Wiśniewski.
Nazwiska zastępców mają być podane w ciągu kilku tygodni.
O tym, że obaj prezydenci mają odejść z ratusza, spekulowano w kuluarach już od jakiegoś czasu. Miejscy radni mówią, że serdeczna atmosfera to "dobra mina do złej gry" a wiceprezydenci byli odsuwani od miejskich projektów.
- To jest pewien konflikt, który ciągnie się od festiwalu – ocenia Zbigniew Kubalańca, przewodniczący opozycyjnego klubu radnych Platformy Obywatelskiej. - Dwóch zastępców związanych z prawicą bawiło się na festiwalu razem z prezesem Kurskim, a prezydent ogląda ten festiwal w domu przed telewizorem. To był moment przełomowy, to był moment w którym ta współpraca przestała się układać i dzisiaj są tego efekty - mówi Kubalańca.