BILANS 2017 Kupą, mości panowie!
Tak zwana Deklaracja Opolska zrobiła ogromną furorę, bardziej w mediach ogólnopolskich niż lokalnych, co akurat nie dziwi, bo z daleka gorzej widać i łatwiej o lekko bezmyślny entuzjazm. Przypomnijmy: lokalni politycy opozycyjni podpisali porozumienie, że zrobią wszystko, by wspólnie odsunąć PiS od władzy. I ta właśnie lokalna inicjatywa została przez liberalne media nagłośniona jako wzorzec dla całego kraju.
Co z tego wyjdzie, nie wiadomo, tu trzeba poczekać na listy wyborcze. Bo łatwiej podpisać deklarację pełną oczywiście słusznych postulatów niż skonstruować listy, które zadowolą ambicje wszystkich potencjalnych koalicjantów. I tu już pojawił się problem, bo ci potencjalni partnerzy zaczęli się sypać. Polskie Stronnictwo Ludowe ogłosiło, że do wyborów samorządowych pójdzie jednak samodzielnie, bo ma 120 lat i tak dalej, co w lokalnym wydaniu, zwłaszcza w kontekście mniejszych okręgów wyborczych, oznacza tyle, że Andrzej Buła z PO i Stanisław Rakoczy z PSL nie będą się żarli o miejsce na liście, bo po prostu będą startowali przeciwko sobie. Także Mniejszość Niemiecka oświadczyła ustami posła Ryszarda Galli, że jest tak mocno przywiązana do własnego szyldu, że na wszelki wypadek postanowiła nawet zarejestrować własną partię polityczną (nie podajemy nazwy, bo jeszcze nie została zarejestrowana i być może ktoś przytomny zaproponuje jej zmianę), by jakby co móc wystartować samodzielnie. Czyli wychodzi na to, że deklaracja deklaracją, ale trzeba dbać o swoje interesy.
Swoją drogą, akurat na Opolszczyźnie wspólna lista opozycji może nie być konieczna, by nie oddać władzy prawicy, bo obecność Mniejszości Niemieckiej sprawia, że opozycja może się czuć pewniej niż w innych regionach. Co może potwierdzać złośliwą opinię, że deklaracja to... deklaracja. Jak w starym szowinistycznym żarciku, że jak mężczyzna mówi, że zrobi, to zrobi, a jak kobieta mówi, że zrobi, to mówi. Czyli jak opozycja deklaruje, to deklaruje.
Swoją drogą, opozycja twierdzi, że ma już wspólnego, ponadpartyjnego i oczywiście świetnego kandydata na prezydenta. Złośliwi dziennikarze (bo czego się po nas spodziewać?) uznali, że ten kandydat jest jak yeti: wszyscy o nim mówią, ale nikt go nie widział. Ale naprawdę w niego uwierzymy. Jak zobaczymy. Z bliska.
Swoją drogą, akurat na Opolszczyźnie wspólna lista opozycji może nie być konieczna, by nie oddać władzy prawicy, bo obecność Mniejszości Niemieckiej sprawia, że opozycja może się czuć pewniej niż w innych regionach. Co może potwierdzać złośliwą opinię, że deklaracja to... deklaracja. Jak w starym szowinistycznym żarciku, że jak mężczyzna mówi, że zrobi, to zrobi, a jak kobieta mówi, że zrobi, to mówi. Czyli jak opozycja deklaruje, to deklaruje.
Swoją drogą, opozycja twierdzi, że ma już wspólnego, ponadpartyjnego i oczywiście świetnego kandydata na prezydenta. Złośliwi dziennikarze (bo czego się po nas spodziewać?) uznali, że ten kandydat jest jak yeti: wszyscy o nim mówią, ale nikt go nie widział. Ale naprawdę w niego uwierzymy. Jak zobaczymy. Z bliska.