BILANS 2017 Opolski jak wawelski
Smok, przepraszam, smog - to było jedno z najczęściej powtarzanych w tym roku słów. Skojarzenie z wawelskim - smogiem, nie smokiem - jest jak najbardziej na miejscu, bo stolica Małopolski, turystyczna perełka przyciągająca nie tylko pijanych w sztok Brytoli, jest miastem, w którym podobno nie da się oddychać. Według Opolskiego Alertu Smogowego, grupy społeczników zaangażowanych w walkę o czystość powietrza, u nas jest jeszcze gorzej, podobno Grudzice są zasmogowane bardziej niż stolica Kraka a nawet Pekin, gdzie z powodu zanieczyszczonego powietrza odwoływane są regularnie loty samolotów.
Jedno jest pewne: temat, który regularnie wracał na łamy prasy od lat, tym razem zagościł w mediach na dobre. Choć ekolodzy mają w naszym kraju niekoniecznie jednoznaczną (mówiąc delikatnie) opinię, akurat z kwestią smogu skutecznie trafili do opinii publicznej. Inna sprawa, że szlaki mieli przetarte - rok temu (w tym także, bo problem rozwiązany przecież nie został) wszyscy debatowali o benzenie w Kędzierzynie-Koźlu.
Tak czy inaczej, nad sprawą pochyliły się samorządowe władze regionu, wezwane do tego, by - wzorem Małopolski - przyjęły specjalne antysmogowe uchwały. Bez kontrowersji się rzecz jasna nie obeszło. Nie zabrakło lokalnych polityków, którzy zwracali uwagę na to, że wdrożenie tego rodzaju przepisów mocno odbije się na finansach tych mieszkańców, którzy musieliby kupić piece nowej generacji i zrezygnować z palenia w piecach byle czym. Swoje pięć minut miała też opozycja (krajowa, bo w regionie akurat rządząca), która powtarzała z satysfakcją, że samorząd to za mało, bo to rząd powinien wreszcie uchwalić pakiet stosownych ustaw wymierzonych w kopciuchy i innych producentów smogu.
Ale są i dobre wiadomości. Jest szansa na to, że to w Opolu pilotażowo wdrożony zostanie pomysł utworzenia aktywnej mapy jakości powietrza, czyli programu pozwalającego na bieżąco informować o tym, gdzie mamy problem z pyłem zawieszonym i innymi paskudztwami. Po to, żeby pani Hania z Chabrów wiedziała, czy przed wyjściem do sklepu po mleko założyć maseczkę czy nie. A docelowo może i po to, żeby straż miejska wiedziała, kto prawdopodobnie pali w swoim piecu nie groszkiem a petem po fancie. Batalia do wygrania łatwa nie jest, ale był najwyższy czas pójść na tę wojnę.
Tak czy inaczej, nad sprawą pochyliły się samorządowe władze regionu, wezwane do tego, by - wzorem Małopolski - przyjęły specjalne antysmogowe uchwały. Bez kontrowersji się rzecz jasna nie obeszło. Nie zabrakło lokalnych polityków, którzy zwracali uwagę na to, że wdrożenie tego rodzaju przepisów mocno odbije się na finansach tych mieszkańców, którzy musieliby kupić piece nowej generacji i zrezygnować z palenia w piecach byle czym. Swoje pięć minut miała też opozycja (krajowa, bo w regionie akurat rządząca), która powtarzała z satysfakcją, że samorząd to za mało, bo to rząd powinien wreszcie uchwalić pakiet stosownych ustaw wymierzonych w kopciuchy i innych producentów smogu.
Ale są i dobre wiadomości. Jest szansa na to, że to w Opolu pilotażowo wdrożony zostanie pomysł utworzenia aktywnej mapy jakości powietrza, czyli programu pozwalającego na bieżąco informować o tym, gdzie mamy problem z pyłem zawieszonym i innymi paskudztwami. Po to, żeby pani Hania z Chabrów wiedziała, czy przed wyjściem do sklepu po mleko założyć maseczkę czy nie. A docelowo może i po to, żeby straż miejska wiedziała, kto prawdopodobnie pali w swoim piecu nie groszkiem a petem po fancie. Batalia do wygrania łatwa nie jest, ale był najwyższy czas pójść na tę wojnę.