Afera na nyskich ogródkach działkowych. Działkowiec wyrzucony, bo pozwolił rosnąć gałęziom niezgodnie z regulaminem
Władysław Kogut z Nysy skarży się na zarząd ogródków, którego prezes – zdaniem działkowca - bezpodstawnie pozbawił go prawa do użytkowania działki. Ten zaś swoją decyzje uzasadnia uciążliwym gospodarzeniem działkowicza i ignorancją regulaminu.
Władysław Kogut, który jest działkowiczem z 46-letnim stażem żali się, że dostał już wypowiedzenie umowy działki. Uważa, że postąpiono z nim niesłusznie. - Bardzo źle się dzieje na naszych ogrodach w Nysie. Zarzucają mi, że róża za daleko od płotu się nachyla, że za wysoka forsycja i orzech laskowy za wysoki. A ja nie ścinam tej leszczyny tak, jak oni sobie życzą dlatego, że trzymam ją dla wiewiórek. Jest tragedia - skarży się działkowicz.
Prezes Rodzinnych Ogrodów Działkowych im. Adama Mickiewicza w Nysie tłumaczy, że innej decyzji nie można było podjąć. - My wszystko robimy w granicach prawa. Niestety pan Kogut nie dostosował się do naszych upomnień i do przepisów regulaminu. Jego działka była porośnięta drzewami, krzewami. Ponadto gromadzi tam różne, niepotrzebne do użytkowania działki przedmioty. Jednym słowem graty. Mieliśmy sygnały od innych działkowiczów, że nie mogą oni swobodnie alejką przejść, bo zawadzają porośnięte drzewa. Gałęzie wykraczają poza ponad połowę alejki, a regulamin mówi, że granicy działki nie mogą przekraczać żadne gałęzie - wyjaśnia Bogdan Fil, prezes ogródków działkowych.
Władysław Kogut wbrew decyzji zarządu nie opuścił działki. Jak powiedział nam prezes, zarząd nie wyklucza polubownego załatwienia sprawy, ale bierze też pod uwagę licytację komorniczą całego dobytku działkowicza.
Prezes Rodzinnych Ogrodów Działkowych im. Adama Mickiewicza w Nysie tłumaczy, że innej decyzji nie można było podjąć. - My wszystko robimy w granicach prawa. Niestety pan Kogut nie dostosował się do naszych upomnień i do przepisów regulaminu. Jego działka była porośnięta drzewami, krzewami. Ponadto gromadzi tam różne, niepotrzebne do użytkowania działki przedmioty. Jednym słowem graty. Mieliśmy sygnały od innych działkowiczów, że nie mogą oni swobodnie alejką przejść, bo zawadzają porośnięte drzewa. Gałęzie wykraczają poza ponad połowę alejki, a regulamin mówi, że granicy działki nie mogą przekraczać żadne gałęzie - wyjaśnia Bogdan Fil, prezes ogródków działkowych.
Władysław Kogut wbrew decyzji zarządu nie opuścił działki. Jak powiedział nam prezes, zarząd nie wyklucza polubownego załatwienia sprawy, ale bierze też pod uwagę licytację komorniczą całego dobytku działkowicza.