Krewni jeńców wojennych spotkali się w Łambinowicach
W łambinowickim muzeum rozpoczął się zjazd rodzin jeńców z Oflagu II D Gross Born. Oflag należał do największych obozów dla polskich oficerów zorganizowanych przez Wermacht w latach II wojny światowej na terenie III Rzeszy.
Krewni oficerów przywieźli ze sobą pamiątki przechowywane po ojcach i dziadkach. Niektóre z nich zostaną przekazane do zbiorów muzeum.
- Ponad 90 procent zgromadzonych w muzeum obiektów to dary od jeńców lub ich rodzin – mówi Beata Madej z działu zbiorów i konserwacji, który przygotowuje pamiątki do prac naukowych i ekspozycji.
- Najczęściej trafia do nas korespondencja jeniecka. Ta niewola była długa w czasie II wojny światowej, trwała blisko 6 lat. Jeńcy mogli wysyłać listy do najbliższych. Mamy np. takie zbiory, w których dzieci piszą do ojca i to są bardzo wzruszające kartki. Takim dziecięcym pismem, kulfonami dziecko pisało "kochany tatusiu, czekamy na ciebie, kiedy przyjedziesz, tęsknię" - mówi Beata Madej.
Jednym z uczestników spotkania jest Henryk Czesław Podolski, syn jeńca obozów w Arnswalde i Gross Born.
- Ja oprócz listów nie mam nic. Za wiele o tym co się działo w obozie ojciec nie mógł powiedzieć, ponieważ była pieczątka "ocenzurowano". Jestem szczęśliwy, że te listy się zachowały, a zachowały się dlatego, że po pierwsze były na drukach, które mogły się wydawać uciążliwe, bo ograniczały ilość tekstu, ale też dlatego, że pisano zwykłym ołówkiem. To się bardzo dobrze zachowało do dnia dzisiejszego i jest bardzo czytelne. Dzięki temu mogę odtworzyć daty: kiedy, gdzie i co się działo - mówi Henryk Czesław Podolski.
Jeszcze dziś goście zjazdu będą zwiedzać wystawy, a jutro (17.11) w Centralnym Muzeum Jeńców Wojennych w Opolu-Łambinowicach odbędzie się ogólnopolska konferencja naukowa.
- Ponad 90 procent zgromadzonych w muzeum obiektów to dary od jeńców lub ich rodzin – mówi Beata Madej z działu zbiorów i konserwacji, który przygotowuje pamiątki do prac naukowych i ekspozycji.
- Najczęściej trafia do nas korespondencja jeniecka. Ta niewola była długa w czasie II wojny światowej, trwała blisko 6 lat. Jeńcy mogli wysyłać listy do najbliższych. Mamy np. takie zbiory, w których dzieci piszą do ojca i to są bardzo wzruszające kartki. Takim dziecięcym pismem, kulfonami dziecko pisało "kochany tatusiu, czekamy na ciebie, kiedy przyjedziesz, tęsknię" - mówi Beata Madej.
Jednym z uczestników spotkania jest Henryk Czesław Podolski, syn jeńca obozów w Arnswalde i Gross Born.
- Ja oprócz listów nie mam nic. Za wiele o tym co się działo w obozie ojciec nie mógł powiedzieć, ponieważ była pieczątka "ocenzurowano". Jestem szczęśliwy, że te listy się zachowały, a zachowały się dlatego, że po pierwsze były na drukach, które mogły się wydawać uciążliwe, bo ograniczały ilość tekstu, ale też dlatego, że pisano zwykłym ołówkiem. To się bardzo dobrze zachowało do dnia dzisiejszego i jest bardzo czytelne. Dzięki temu mogę odtworzyć daty: kiedy, gdzie i co się działo - mówi Henryk Czesław Podolski.
Jeszcze dziś goście zjazdu będą zwiedzać wystawy, a jutro (17.11) w Centralnym Muzeum Jeńców Wojennych w Opolu-Łambinowicach odbędzie się ogólnopolska konferencja naukowa.