Awantura o nyską odlewnię trwa. Mieszkańcy mają już dość dymiących kominów
Konflikt przybrał na sile do tego stopnia, że prezes zakładu zorganizował konferencję prasową z udziałem mieszkańców. Zapowiada inwestycję, która ma ograniczyć emisję pyłów.
- Problem jest już przez nas zgłaszany od 2008 roku. Bo ten dym to nie tylko smród. Nie da się oddychać, szczypie w oczy, drażni śluzówkę, więc coś ewidentnie jest nie tak - mówi Wanda Stanek-Szwedo, mieszkanka ul. Baligrodzkiej w Nysie.
Na spotkaniu w odlewni oprócz mieszkańców, byli też przedstawiciele samorządu, którzy zapewniali, że sprawa nie była, ani nie jest im obojętna i cały czas temat był przez nich monitorowany.
Prezes zakładu Roman Grzesica mówił natomiast, że powodem braku dostatecznej ochrony przed nadmierną emisją pyłów był po prostu brak pieniędzy. - Potrzebne były miliony na te inwestycje, a nasz zakład musiał być wiarygodny względem banków, żeby te miliony zdobyć. Na szczęście udało się. Podpisaliśmy umowy na filtrację żeliwiaków, a także na zakup nowej śrutownicy. Dzięki tym inwestycjom skończymy z tematem raz na zawsze, ponieważ emisja pyłu zostanie zredukowana kilkudziesięciokrotnie - informuje Roman Grzesica.
Inwestycja ograniczająca emisje pyłu ma być gotowa w czerwcu przyszłego roku. Mieszkańcy zapowiedzieli, że zaznaczą sobie tę datę w kalendarzu i przypilnują obietnicy prezesa.