Czy regulator cen wody jest potrzebny do kontrolowania gmin? Komentują opolscy samorządowcy
Powołanie regulatora cen wody było jednym z tematów Samorządowej Loży Radiowej. W miniony wtorek (10.10) rząd przyjął projekt nowelizacji ustawy o zbiorowym zaopatrzeniu w wodę i zbiorowym odprowadzaniu ścieków. Regulator ma zapobiegać nieprawidłowym naliczeniom stawek przez samorządy. Zapytaliśmy opolskich samorządowców o zdanie na ten temat.
Według Arkadiusza Szymańskiego, radnego sejmiku z Prawa i Sprawiedliwości, regulator jest potrzebny, bo ceny znacznie różnią się w całej Polsce. - Dziwnym trafem nie ma zawirowań i dyskusji, czy powinien istnieć Urząd Regulacji Energetyki. Jeśli ktoś będzie chciał nad tym zapanować i ustalić realną cenę, naprawdę nie widzę w tym nic złego.
Piotr Pośpiech, starosta kluczborski z Polskiego Stronnictwa Ludowego, zwraca uwagę, że pieniądze za wodę i ścieki nie wpływają bezpośrednio do budżetu gminy. - Ten argument jest zupełnie nietrafiony. Nawet gdyby gmina była zadłużona, ona nie weźmie sobie dochodu z wody, płacąc za ratę kredytu, bo te pieniądze są w spółce celowej lub w zakładzie budżetowym, choć tych drugich jest niewiele.
Jerzy Naszkiewicz, dyrektor gabinetu wojewody, wtóruje radnemu Szymańskiemu. - Regulatora potrzebują Polacy, a nie PiS. To jest niezbędne, żeby cena we wszystkich rejonach Polski była jednakowa. Nie może być tak, że w jednej miejscowości obowiązuje stawka 15 lub 20 złotych za ścieki i wodę, a w drugim miejscu ta cena jest o wiele niższa.
Tadeusz Jarmuziewicz, dyrektor Wojewódzkiego Zarządu Melioracji i Urządzeń Wodnych w Opolu z Platformy Obywatelskiej, uważa, że regulator cen jest niepotrzebny, bo będzie narzędziem politycznym. - Regulator cen będzie służyć decydowaniu, że nie można obniżyć ceny wody w Gdańsku, gdzie prezydent jest z Platformy Obywatelskiej. W sytuacji, gdzie rządzi ktoś z Prawa i Sprawiedliwości, nie dopuści się z kolei do podwyżki cen.