To nie wścieklizna. Czemu padły wiewiórki i jeż w Krapkowicach Otmęcie?
Wstępne wyniki badań wykluczyły wściekliznę jako przyczynę padnięcia kilku wiewiórek na placu zabaw w Krapkowicach Otmęcie. W miniony piątek (26.05) przy ulicy Kilińskiego jedna z mieszkanek odnalazła cztery zdechłe gryzonie.
Tego samego wieczoru na miejscu pojawili się pracownicy Powiatowego Centrum Zarządzania Kryzysowego i odkryto kolejną wiewiórkę oraz jeża. Wszystkie zwierzęta leżały w zaskakująco bliskiej odległości.
Izabela Wojciechowska, zastępca powiatowego lekarza weterynarii w Krapkowicach, mówi, że do badań nadawały się cztery ciała wiewiórek. Uspokaja przy tym mieszkańców. - Nie mamy terenu zagrożonego wścieklizną, w związku z tym nie ma co wpadać w panikę. Tak duża liczba padłych zwierząt może sugerować jakieś zatrucie. To są zwierzęta dzikie, więc nie można ich dokarmiać. Będący na miejscu starosta mówił z kolei, że osoby, które znalazły wiewiórki, częstowały je wcześniej orzeszkami.
Starosta Maciej Sonik dodaje, że potrzeba badań toksykologicznych, które być może wskażą na podtrucie zwierząt. - Do końca tygodnia powinniśmy wiedzieć wszystko. W międzyczasie monitorujemy teren i sprawdzamy, czy nie ma innych padłych zwierząt ani rozsypanego granulatu z trucizną. To dzisiaj niezbyt bezpieczne miejsce, niezależnie od tego, czy chodzi o chorobę zakaźną, czy jednak o otrucie. Największą troską otoczyliśmy właśnie mieszkańców, szczególnie najmłodszych.
Jeżeli potwierdzi się otrucie wiewiórek, PCZK będzie musiało zgłosić podejrzenie popełnienia przestępstwa. Za znęcanie się nad zwierzętami grozi kara do 3 lat więzienia.
Izabela Wojciechowska, zastępca powiatowego lekarza weterynarii w Krapkowicach, mówi, że do badań nadawały się cztery ciała wiewiórek. Uspokaja przy tym mieszkańców. - Nie mamy terenu zagrożonego wścieklizną, w związku z tym nie ma co wpadać w panikę. Tak duża liczba padłych zwierząt może sugerować jakieś zatrucie. To są zwierzęta dzikie, więc nie można ich dokarmiać. Będący na miejscu starosta mówił z kolei, że osoby, które znalazły wiewiórki, częstowały je wcześniej orzeszkami.
Starosta Maciej Sonik dodaje, że potrzeba badań toksykologicznych, które być może wskażą na podtrucie zwierząt. - Do końca tygodnia powinniśmy wiedzieć wszystko. W międzyczasie monitorujemy teren i sprawdzamy, czy nie ma innych padłych zwierząt ani rozsypanego granulatu z trucizną. To dzisiaj niezbyt bezpieczne miejsce, niezależnie od tego, czy chodzi o chorobę zakaźną, czy jednak o otrucie. Największą troską otoczyliśmy właśnie mieszkańców, szczególnie najmłodszych.
Jeżeli potwierdzi się otrucie wiewiórek, PCZK będzie musiało zgłosić podejrzenie popełnienia przestępstwa. Za znęcanie się nad zwierzętami grozi kara do 3 lat więzienia.