Martyna jednak wstanie z wózka. Niesamowity finał internetowej zbiórki dla nastolatki z Krapkowic
Ponad 130 tysięcy złotych w cztery dni udało się zebrać w internetowej zbiórce na operację 16-letniej Martyny Koteluk z Krapkowic.
Sześć lat temu dziewczyna przestała chodzić z dnia na dzień, bo prawdopodobnie jako jedyna w Polsce cierpi na zespół Kabuki, czyli rzadką chorobę genetyczną.
Nastolatka najpewniej wstanie jednak z wózka dzięki operacjom i rehabilitacji za 160 tysięcy złotych w niemieckiej klinice.
Zbiórka na stronie siepomaga.pl trwała ponad siedem miesięcy, a na kilka dni przed końcem licznik zatrzymał się na niespełna 30 tysiącach złotych. Wtedy ruszyła lawina wpłat.
- Moje największe marzenie może spełnić się. To dla mnie wielka szansa na wyzdrowienie i chodzenie. Jeżeli uda się, nie będę uzależniona od tego, czy ludzie poświęcą mi uwagę. Doszłam do wniosku, że wiele osób wierzy we mnie – czuję ich wielkie wsparcie – mówi Martyna.
Helena Horoba, matka dziewczyny, przyznaje, że w pewnym momencie straciła nadzieję. Nagły przypływ datków nazywa cudem. - Emocje są ogromne do tej pory. To było wielkie przeżycie, ale nie umiem opisać tego, co działo się. Ludzie są wspaniali, bo podarowali mojemu dziecku największy prezent - możliwość bycia samodzielną. Przed nią jest jeszcze wiele cierpienia i rehabilitacji, ale najważniejszy krok mamy już za sobą.
Martyna dostała wpłaty od niemal 6300 osób. Nastolatka potrzebuje dwóch ortez zaczepionych o mięśnie czworogłowe ud, w których będzie musiała bardzo intensywnie ćwiczyć.
Nastolatka najpewniej wstanie jednak z wózka dzięki operacjom i rehabilitacji za 160 tysięcy złotych w niemieckiej klinice.
Zbiórka na stronie siepomaga.pl trwała ponad siedem miesięcy, a na kilka dni przed końcem licznik zatrzymał się na niespełna 30 tysiącach złotych. Wtedy ruszyła lawina wpłat.
- Moje największe marzenie może spełnić się. To dla mnie wielka szansa na wyzdrowienie i chodzenie. Jeżeli uda się, nie będę uzależniona od tego, czy ludzie poświęcą mi uwagę. Doszłam do wniosku, że wiele osób wierzy we mnie – czuję ich wielkie wsparcie – mówi Martyna.
Helena Horoba, matka dziewczyny, przyznaje, że w pewnym momencie straciła nadzieję. Nagły przypływ datków nazywa cudem. - Emocje są ogromne do tej pory. To było wielkie przeżycie, ale nie umiem opisać tego, co działo się. Ludzie są wspaniali, bo podarowali mojemu dziecku największy prezent - możliwość bycia samodzielną. Przed nią jest jeszcze wiele cierpienia i rehabilitacji, ale najważniejszy krok mamy już za sobą.
Martyna dostała wpłaty od niemal 6300 osób. Nastolatka potrzebuje dwóch ortez zaczepionych o mięśnie czworogłowe ud, w których będzie musiała bardzo intensywnie ćwiczyć.