Holendrzy ścigają go za nieprawidłowe parkowanie, choć nigdy nie był w tym kraju. Sąd nie wyraził zgody na jego ukaranie
Wracamy do sprawy mieszkańca Pisarzowic pod Brzegiem. Sławomir Gawryjołek musi uiścić blisko 300 euro kary za nieprawidłowe parkowanie w jednym z holenderskich miast. Co ciekawe, osoba ta zarzeka się, że nigdy nie była w tym kraju, a jego auto na brzeskich numerach rejestracyjnych porusza się wyłącznie po Polsce. W czerwcu ubiegłego roku Sławomir Gawryjołek otrzymał pierwsze pismo z Holandii. Początkowo kwota mandatu wynosiła niecałe 100 euro, dziś po ponagleniach to trzy razy więcej. Sprawą zajął się brzeski sąd.
- Dziś odrzucono wniosek o ukaranie mnie – cieszy się Sławomir Gawryjołek.
- We wniosku holenderskim brak jest moich dokładnych danych. Nie ma daty urodzenia, numeru pesel, a widnieje tylko moje imię i nazwisko. Takich Sławomirów Gawryjołków w Polsce jest co najmniej kilkunastu - przekonuje.
Poszkodowany wciąż koresponduje z holenderskimi urzędami. Nadal uważa, że doszło do pomyłki i liczy, że mandatu nie będzie musiał płacić. Dziś to prawie 300 euro.
Prowadząca rozprawę sędzia Iwona Twardzik powiedziała Radiu Opole, że do błędu holenderskich urzędników rzeczywiście mogło dojść.
- Niewykluczone, że mogą się zdarzyć takie sytuacje, że ktoś źle spisze numer rejestracyjny. Przy naprawdę wielu mandatach wystawianych w różnych krajach takich sytuacji nie unikniemy.
Sędzia dodaje, że Polacy za granicą nagminnie łamią przepisy ruchu drogowego. Dziś na wokandzie sąd rozpatrywał kilkanaście podobnych wniosków. Sprawa Sławomira Gawryjołka jest jednak inna. Brzeżanin nigdy nie był w Holandii, a jego auto porusza się wyłącznie po polskich drogach.
- We wniosku holenderskim brak jest moich dokładnych danych. Nie ma daty urodzenia, numeru pesel, a widnieje tylko moje imię i nazwisko. Takich Sławomirów Gawryjołków w Polsce jest co najmniej kilkunastu - przekonuje.
Poszkodowany wciąż koresponduje z holenderskimi urzędami. Nadal uważa, że doszło do pomyłki i liczy, że mandatu nie będzie musiał płacić. Dziś to prawie 300 euro.
Prowadząca rozprawę sędzia Iwona Twardzik powiedziała Radiu Opole, że do błędu holenderskich urzędników rzeczywiście mogło dojść.
- Niewykluczone, że mogą się zdarzyć takie sytuacje, że ktoś źle spisze numer rejestracyjny. Przy naprawdę wielu mandatach wystawianych w różnych krajach takich sytuacji nie unikniemy.
Sędzia dodaje, że Polacy za granicą nagminnie łamią przepisy ruchu drogowego. Dziś na wokandzie sąd rozpatrywał kilkanaście podobnych wniosków. Sprawa Sławomira Gawryjołka jest jednak inna. Brzeżanin nigdy nie był w Holandii, a jego auto porusza się wyłącznie po polskich drogach.