Próbował zabić ojca, "bo zmarnował mu życie"? W sądzie ruszył proces
W lipcu ubiegłego roku wrócił do domu w Zawadzkiem, chwycił za noże i zaatakował swojego ojca. 26-letni Marek W. stanął przed sądem, a prokuratura oskarżyła go o usiłowanie zabójstwa. Zdaniem śledczych mężczyzna wrócił do domu i krzycząc, że ojciec zmarnował mu życie zadał mu kilka ciosów dwoma nożami.
Marek W. przyznał przed sądem, że nic z tego zdarzenia nie pamięta. Twierdzi, że choroba i leki połączone z alkoholem sprawiły, że wpadł w taki szał.
- Wtedy wziąłem żyletki i chciałem się pociąć, bo często mi to pomagało. Nagle całkowicie zmienił mi się nastrój i czułem się jakbym stracił świadomość. Pamiętam tylko krótkie przebłyski tego, co się działo. Krzyczałem do ojca, żeby patrzył co ze mnie zrobił, i że zniszczył mi życie - mówił oskarżony.
Mężczyzna miał żal, że w czasach, gdy ojciec nadużywał alkoholu wszczynał w domu awantury. Dlatego w trakcie ataku miał krzyczeć, że zniszczył mu życie. Ojciec twierdzi, że nigdy nie odczuł niechęci syna.
- Wtedy on wszedł do kuchni, tylko słyszałem jak wypadła mu szuflada na ziemie. Te noże chyba wziął. No i wpadł do pokoju. Wiem, że to nie był on w tym momencie. To było spowodowane chorobą - dodał ojciec oskarżonego.
Ojciec Marka W. zaznaczył na rozprawie, że nie ma żalu do syna i prosił o łagodny wymiar kary dla niego. Jego zdaniem najlepszym rozwiązaniem byłoby skierowanie na przymusowe leczenie.
Biegli uznali, że oskarżony jest poczytalny. Proces toczy się przed Sądem Okręgowym w Opolu. Za usiłowanie grozi taka sama kara jak za zabójstwo, czyli nawet 25 lat więzienia lub dożywocie.
- Wtedy wziąłem żyletki i chciałem się pociąć, bo często mi to pomagało. Nagle całkowicie zmienił mi się nastrój i czułem się jakbym stracił świadomość. Pamiętam tylko krótkie przebłyski tego, co się działo. Krzyczałem do ojca, żeby patrzył co ze mnie zrobił, i że zniszczył mi życie - mówił oskarżony.
Mężczyzna miał żal, że w czasach, gdy ojciec nadużywał alkoholu wszczynał w domu awantury. Dlatego w trakcie ataku miał krzyczeć, że zniszczył mu życie. Ojciec twierdzi, że nigdy nie odczuł niechęci syna.
- Wtedy on wszedł do kuchni, tylko słyszałem jak wypadła mu szuflada na ziemie. Te noże chyba wziął. No i wpadł do pokoju. Wiem, że to nie był on w tym momencie. To było spowodowane chorobą - dodał ojciec oskarżonego.
Ojciec Marka W. zaznaczył na rozprawie, że nie ma żalu do syna i prosił o łagodny wymiar kary dla niego. Jego zdaniem najlepszym rozwiązaniem byłoby skierowanie na przymusowe leczenie.
Biegli uznali, że oskarżony jest poczytalny. Proces toczy się przed Sądem Okręgowym w Opolu. Za usiłowanie grozi taka sama kara jak za zabójstwo, czyli nawet 25 lat więzienia lub dożywocie.