Wypalanie traw to barbarzyństwo. Leśnicy i strażacy apelują o rozsądek
Wraz z początkiem wiosny rozpoczął się też sezon na wypalanie traw. W tym roku jeszcze w zimie, bo do 20 marca, strażacy w regionie zanotowali prawie 360 takich zdarzeń. To o ponad 200 więcej niż rok temu, ale też znacznie mniej niż w najgorszym pod tym względem roku 2014, kiedy to ta liczba zbliżyła się do tysiąca.
Jak mówi nadleśniczy Nadleśnictwa Prószków Marek Bocianowski, wypalanie traw to barbarzyństwo i bardzo duże zagrożenie dla obszarów leśnych.
- Okres ten wczesnowiosenny, przedwiośnia to takie pierwsze spiętrzenie sezonowej liczby pożarów lasów, gdzie do takich zdarzeń dochodzi w skutek tak zwanego w naszym żargonie "przerzutu ognia" z gruntów sąsiadujących z wypalanych ugorów, łąk, zaniedbanych poboczy dróg czy rowów - mówi Bocianowski.
Do najpoważniejszego pożaru traw w tym roku doszło 14 marca w Węgrach koło Opola. Pożar gasiło 10 strażaków, musiał interweniować śmigłowiec LPR, bo poparzony został 60-letni mężczyzna. Spaliło się 10 arów traw a także śmieci, opony i sprzęt AGD.
- Okres ten wczesnowiosenny, przedwiośnia to takie pierwsze spiętrzenie sezonowej liczby pożarów lasów, gdzie do takich zdarzeń dochodzi w skutek tak zwanego w naszym żargonie "przerzutu ognia" z gruntów sąsiadujących z wypalanych ugorów, łąk, zaniedbanych poboczy dróg czy rowów - mówi Bocianowski.
Do najpoważniejszego pożaru traw w tym roku doszło 14 marca w Węgrach koło Opola. Pożar gasiło 10 strażaków, musiał interweniować śmigłowiec LPR, bo poparzony został 60-letni mężczyzna. Spaliło się 10 arów traw a także śmieci, opony i sprzęt AGD.