W wolne dni w Nysie zaparkujesz za darmo. Jest wyrok WSA w Opolu
WSA w Opolu unieważnił niektóre zapisy uchwały rady miasta w Nysie z 2003 roku, regulujące funkcjonowanie strefy płatnego parkowania.
Dziś w sądzie pojawili się Tomasz Hankus ze Stowarzyszenia Prawo na Drodze oraz pełnomocnik rzecznika praw obywatelskich Katarzyna Sobańska-Laskowska. To oni zaskarżyli przepisy dotyczące m.in. pobierania przez miasto opłat za pozostawienie samochodu tam, gdzie strefa nie jest prawidłowo wyznaczona pasami na jezdni, a także pobierania pieniędzy za parkowanie w strefie w soboty. Zanegowano też słuszność zapisu, który na winiecie parkingowej nakazuje zamieścić numer rejestracyjny samochodu.
- Bój o strefę trwał dość długo, bo ponad rok. Interweniowałem u burmistrza, u wojewody, ale zostałem zignorowany. Dopiero gdy złożyłem zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa i powiadomiłem rzecznika praw obywatelskich, sprawa ruszyła - tłumaczy Hankus, który w ubiegłym roku zawiadomił prokuraturę, że miasto działa niezgodnie z prawem. Radni uchylili przepisy uchwały. W przypadku uchylenia, a nie unieważnienia, mieszkańcy nie mogli się jednak ubiegać o zwrot pieniędzy, które zapłacili za parkowanie. Dlatego wiceburmistrz Nysy Piotr Bobak zaznacza, że cieszy go taki wyrok.
- Przypomnę, że rada miejska już wcześniej uwzględniła wszystkie zarzuty pana Hankusa, ale, jak słusznie sąd zauważył, gmina w tej sprawie też miała związane ręce, bo tamta uchwała, podjęta w czerwcu, wybiegała w przyszłość, natomiast dzisiejszy wyrok sądu daje zielone światło ku temu, aby mieszkańcom, którzy poczują się pokrzywdzeni, wypłacić pieniądze, które uiścili w ramach opłat - wyjaśnia.
Wyrok jest nieprawomocny. Jak podkreśliła pełnomocnik gminy radca prawny Aleksandra Markiewicz, po otrzymaniu jego uzasadnienia zostanie podjęta decyzja o ewentualnym wniesieniu skargi kasacyjnej, gmina jednak spodziewała się takiego wyroku i prawdopodobnie nie będzie go kwestionować.
- Bój o strefę trwał dość długo, bo ponad rok. Interweniowałem u burmistrza, u wojewody, ale zostałem zignorowany. Dopiero gdy złożyłem zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa i powiadomiłem rzecznika praw obywatelskich, sprawa ruszyła - tłumaczy Hankus, który w ubiegłym roku zawiadomił prokuraturę, że miasto działa niezgodnie z prawem. Radni uchylili przepisy uchwały. W przypadku uchylenia, a nie unieważnienia, mieszkańcy nie mogli się jednak ubiegać o zwrot pieniędzy, które zapłacili za parkowanie. Dlatego wiceburmistrz Nysy Piotr Bobak zaznacza, że cieszy go taki wyrok.
- Przypomnę, że rada miejska już wcześniej uwzględniła wszystkie zarzuty pana Hankusa, ale, jak słusznie sąd zauważył, gmina w tej sprawie też miała związane ręce, bo tamta uchwała, podjęta w czerwcu, wybiegała w przyszłość, natomiast dzisiejszy wyrok sądu daje zielone światło ku temu, aby mieszkańcom, którzy poczują się pokrzywdzeni, wypłacić pieniądze, które uiścili w ramach opłat - wyjaśnia.
Wyrok jest nieprawomocny. Jak podkreśliła pełnomocnik gminy radca prawny Aleksandra Markiewicz, po otrzymaniu jego uzasadnienia zostanie podjęta decyzja o ewentualnym wniesieniu skargi kasacyjnej, gmina jednak spodziewała się takiego wyroku i prawdopodobnie nie będzie go kwestionować.