BILANS 2016 Kładka i już
Miał być Sajgon, Armageddon, piekło i całkiem prawdopodobny koniec ratuszowej ekipy, która zafundowała to wszystkim opolskim kierowcom. Co prawda remont mostu w ciągu ulicy Niemodlińskiej, a właściwie budowa nowego mostu, traktowany był jako zadanie nieuniknione, ale strasznie dołujące, bo miał doprowadzić do komunikacyjnego paraliżu miasta. Okazało się, że nie doprowadził.
Warto przypomnieć, że paraliż miał poprzedzić sam remont, bo wojewódzki nadzór budowlany zapowiedział wyłączenie mostu z ruchu na długo przed wyłonieniem wykonawcy. Zrobiło się nerwowo, ratuszowa ekipa twierdziła nawet, że są to nieuzasadnione szykany ze strony "platformerskiego urzędnika". Zaczęła się wymiana ekspertyz i oświadczeń, skończyło się na tym, że miasto trochę zmieniło organizację ruchu i most jakoś doczekał remontu.
Po drodze była jedna ważna niespodzianka, z gatunku tych miłych, a takie w zadaniach komunikacyjnych częste nie są. Przetarg wygrała firma, która zapowiedziała, że wyłączy most z ruchu... na jeden dzień, co początkowo zostało wzięte za kiepski dowcip (albo czeski błąd w dokumentacji). Bo przecież cały czas twierdzono, że mostu nie można będzie używać przez kilka miesięcy a nawet dłużej, co zakorkuje Opole na amen. Tymczasem firma dotrzymała słowa i wszystko zorganizowała tak, że cały czas można korzystać z kładki, którą jeździ się wolno, ale jednak się jeździ.
Przy okazji podjętych prac ujawniono, że pod most podwieszono sporo instalacji, których miało tam nie być. Z dokumentacji wynikało, że są tam cztery światłowody, tymczasem było ich kilkanaście i Miejski Zarząd Dróg zmarnował trochę czasu, by namierzyć ich właścicieli. Jego dyrektor Zbigniew Bahryj zapowiedział już, że przy następnym remoncie wszystkie kable, które pojawiły się nie wiadomo jakim cudem, będą bezlitośnie cięte. Chyba że ich właściciel sam się zgłosi i przeprosi.
Po drodze była jedna ważna niespodzianka, z gatunku tych miłych, a takie w zadaniach komunikacyjnych częste nie są. Przetarg wygrała firma, która zapowiedziała, że wyłączy most z ruchu... na jeden dzień, co początkowo zostało wzięte za kiepski dowcip (albo czeski błąd w dokumentacji). Bo przecież cały czas twierdzono, że mostu nie można będzie używać przez kilka miesięcy a nawet dłużej, co zakorkuje Opole na amen. Tymczasem firma dotrzymała słowa i wszystko zorganizowała tak, że cały czas można korzystać z kładki, którą jeździ się wolno, ale jednak się jeździ.
Przy okazji podjętych prac ujawniono, że pod most podwieszono sporo instalacji, których miało tam nie być. Z dokumentacji wynikało, że są tam cztery światłowody, tymczasem było ich kilkanaście i Miejski Zarząd Dróg zmarnował trochę czasu, by namierzyć ich właścicieli. Jego dyrektor Zbigniew Bahryj zapowiedział już, że przy następnym remoncie wszystkie kable, które pojawiły się nie wiadomo jakim cudem, będą bezlitośnie cięte. Chyba że ich właściciel sam się zgłosi i przeprosi.