Karuzela odwołań w nyskim MZK. Anna Pyka: Niech rozstrzygnie sąd
Przywrócenia do pracy i równowartości rocznych zarobków domaga się sądownie od pracodawcy Anna Pyka, była prezes nyskiej spółki gminnej Miejskiego Zakładu Komunikacji. Została zwolniona z tej funkcji przez nyskie władze, które niczego merytorycznie nie zarzucały prezes, ale miały inną wizję rozwoju spółki.
Anna Pyka po odwołaniu z funkcji prezesa nadal jednak pracowała w MZK jako główna księgowa, po czym została zwolniona przez kolejnego prezesa MZK Marka Szczepanika, który także został niedawno odwołany z funkcji prezesa przez burmistrza Nysy. I tym razem burmistrz Kordian Kolbiarz publicznie nie stawiał zarzutów byłemu prezesowi, mówiąc jedynie, iż jego wizja rozwoju spółki nie jest spójna z koncepcją gminną.
- Dochodzę sprawiedliwości w sądzie pracy, złożyłam pozew o odszkodowanie i to niemałe. Domagam się przywrócenia do pracy i 78 tys. zł, czyli równowartości mojej rocznej pensji na stanowisku głównej księgowej. Także chodzi mi o przywrócenie do pracy na to właśnie stanowisko, a nie na stanowisko prezesa - wyjaśnia Anna Pyka.
Była prezes dodaje, że cierpliwie poczeka na rozstrzygnięcie sądu. Na razie termin sprawy nie został jeszcze wyznaczony.
- Sprawę opłaciłam, bowiem było to wymagane w przypadku roszczenia finansowego w takiej kwocie. Zapłaciłam 4 tys. zł i zdaję się na sąd. Jak to będzie - zobaczymy – mówi Pyka, która obecnie, po zwolnieniu z MZK, otrzymała propozycję pracy w dwóch innych spółkach. Oferty przyjęła, jest tam prezesem.
- Dochodzę sprawiedliwości w sądzie pracy, złożyłam pozew o odszkodowanie i to niemałe. Domagam się przywrócenia do pracy i 78 tys. zł, czyli równowartości mojej rocznej pensji na stanowisku głównej księgowej. Także chodzi mi o przywrócenie do pracy na to właśnie stanowisko, a nie na stanowisko prezesa - wyjaśnia Anna Pyka.
Była prezes dodaje, że cierpliwie poczeka na rozstrzygnięcie sądu. Na razie termin sprawy nie został jeszcze wyznaczony.
- Sprawę opłaciłam, bowiem było to wymagane w przypadku roszczenia finansowego w takiej kwocie. Zapłaciłam 4 tys. zł i zdaję się na sąd. Jak to będzie - zobaczymy – mówi Pyka, która obecnie, po zwolnieniu z MZK, otrzymała propozycję pracy w dwóch innych spółkach. Oferty przyjęła, jest tam prezesem.