Bomba znaleziona w Bierawie wybuchła w kopalni piasku. Saperzy kontrolowali sytuację
Cztery dni trwały przygotowania do unieszkodliwienia bomby znalezionej w kopalni piasku i żwiru w Bierawie pod Kędzierzynem-Koźlem.
- Niewybuch produkcji alianckiej był bardzo nietypowy, znamy dobrze bomby niemieckie i rosyjskie, ale z tą był problem – mówi dowódca patrolu rozminowania st. chorąży Ryszard Szymkiewicz. – Była to bomba amerykańska o wagomiarze 450 kg. Była to bomba typowo burząca więc w swoim korpusie miała wyłącznie materiał wybuchowy. Była nietypowa, pierwszy raz się spotkaliśmy z taką bombą.
Saperzy przy oględzinach stwierdzili, że zapalnik jest uszkodzony. Przewożenie tego ładunku na poligon pod Kraków, gdzie mógłby zostać zdetonowany, było zbyt ryzykowne. Dlatego bombę trzeba było unieszkodliwić w kopalni żwiru i piasku, gdzie została znaleziona.
- Operacja ta była dosyć skomplikowana, nie mogliśmy zdetonować bomby dokładnie w tym miejscu, gdzie została znaleziona – mówi st. chorąży Ryszard Szymkiewicz. – Przy takiej ilości materiału wybuchowego groziło to poważnymi konsekwencjami. Moglibyśmy pozbawić Zakładu Azotowe prądu. Została wykonana nisza minerska, założyliśmy drugi ładunek by ograniczyć rozrzut ziemi, która była nasypana na tę bombę, bo oprócz tego, że była ona wkopana w ziemię, to jeszcze na nią została nasypana bardzo duża ilość gruntu.
Ostatecznie, po 4 dniach od znalezienia, ładunek udało się bezpiecznie unieszkodliwić, choć siła eksplozji była odczuwalna w promieniu kilkuset metrów.
Saperzy przy oględzinach stwierdzili, że zapalnik jest uszkodzony. Przewożenie tego ładunku na poligon pod Kraków, gdzie mógłby zostać zdetonowany, było zbyt ryzykowne. Dlatego bombę trzeba było unieszkodliwić w kopalni żwiru i piasku, gdzie została znaleziona.
- Operacja ta była dosyć skomplikowana, nie mogliśmy zdetonować bomby dokładnie w tym miejscu, gdzie została znaleziona – mówi st. chorąży Ryszard Szymkiewicz. – Przy takiej ilości materiału wybuchowego groziło to poważnymi konsekwencjami. Moglibyśmy pozbawić Zakładu Azotowe prądu. Została wykonana nisza minerska, założyliśmy drugi ładunek by ograniczyć rozrzut ziemi, która była nasypana na tę bombę, bo oprócz tego, że była ona wkopana w ziemię, to jeszcze na nią została nasypana bardzo duża ilość gruntu.
Ostatecznie, po 4 dniach od znalezienia, ładunek udało się bezpiecznie unieszkodliwić, choć siła eksplozji była odczuwalna w promieniu kilkuset metrów.