Opolscy politycy o zamieszaniu wokół przepisów antyaborcyjnych
Czarny protest i zamieszanie wokół przepisów antyaborcyjnych były tematami Niedzielnej Loży Radiowej. Na arenie krajowej politycy przerzucają się winą, wytykają mało przemyślane wypowiedzi, a my zapytaliśmy opolskich polityków o zdanie na ten temat.
Witold Zembaczyński, poseł Nowoczesnej, uważa, że rządzące Prawo i Sprawiedliwość stresuje społeczeństwo w wielu aspektach.
- To stanowcza niekonsekwencja posłów Prawa i Sprawiedliwości, którzy najpierw wprowadzają ten projekt pod obrady, głosują za nim, a później odrzucają go pod presją opinii publicznej – mówi.
Według Pawła Grabowskiego, posła Ruchu Kukiz'15, odrzucenie restrykcyjnego projektu przez PiS odebrało opozycji sztuczny argument obrony praw kobiet.
- Tak naprawdę nie chodziło o jakąkolwiek ochronę praw kobiet. Celem było „podpalanie” Polski, skłócanie ludzi i dalsze wyciąganie Polaków na ulice – przekonuje.
Sławomir Kłosowski, europoseł PiS, mówi o zupełnie bezzasadnym straszeniu Polek i dobrej, jego zdaniem, reakcji premier Beaty Szydło.
- Premier Szydło bardzo zaskoczyła, zgłaszając propozycję wsparcia dla kobiet decydujących się na poród dziecka ze stwierdzoną niepełnosprawnością. Właśnie tego brakowało w Polsce – to są prawdziwe lęki polskich kobiet - podkreśla.
Jan Krzesiński z Polskiego Stronnictwa Ludowego nie zgadza się z tezą, że na ulice wyszły protestować zmanipulowane kobiety.
- One nie wyszły wbrew swojej woli. Ktoś namawiał, ale każdy ma własną wolę i własne sumienie, więc rozstrzyga to. Wychodzę, jeżeli uważam coś za słuszną sprawę. Być może w ten sposób chcę zasugerować, że to jest temat wart zastanowienia – zwraca uwagę.
Szymon Ogłaza, wicemarszałek województwa z ramienia Platformy Obywatelskiej, ocenia, że najwięcej na podobnych sporach zyskują radykalne ruchy, między innymi Partia Razem.
- Mamy ustawodawstwo antyaborcyjne, więc jest aborcja dozwolona tylko w konkretnych przypadkach. Wszelkie kombinowanie czy też puszczanie oka do swojego elektoratu – a z takim zachowaniem mieliśmy do czynienia – wywołuje reakcję mocno spontaniczną - twierdzi.
- To stanowcza niekonsekwencja posłów Prawa i Sprawiedliwości, którzy najpierw wprowadzają ten projekt pod obrady, głosują za nim, a później odrzucają go pod presją opinii publicznej – mówi.
Według Pawła Grabowskiego, posła Ruchu Kukiz'15, odrzucenie restrykcyjnego projektu przez PiS odebrało opozycji sztuczny argument obrony praw kobiet.
- Tak naprawdę nie chodziło o jakąkolwiek ochronę praw kobiet. Celem było „podpalanie” Polski, skłócanie ludzi i dalsze wyciąganie Polaków na ulice – przekonuje.
Sławomir Kłosowski, europoseł PiS, mówi o zupełnie bezzasadnym straszeniu Polek i dobrej, jego zdaniem, reakcji premier Beaty Szydło.
- Premier Szydło bardzo zaskoczyła, zgłaszając propozycję wsparcia dla kobiet decydujących się na poród dziecka ze stwierdzoną niepełnosprawnością. Właśnie tego brakowało w Polsce – to są prawdziwe lęki polskich kobiet - podkreśla.
Jan Krzesiński z Polskiego Stronnictwa Ludowego nie zgadza się z tezą, że na ulice wyszły protestować zmanipulowane kobiety.
- One nie wyszły wbrew swojej woli. Ktoś namawiał, ale każdy ma własną wolę i własne sumienie, więc rozstrzyga to. Wychodzę, jeżeli uważam coś za słuszną sprawę. Być może w ten sposób chcę zasugerować, że to jest temat wart zastanowienia – zwraca uwagę.
Szymon Ogłaza, wicemarszałek województwa z ramienia Platformy Obywatelskiej, ocenia, że najwięcej na podobnych sporach zyskują radykalne ruchy, między innymi Partia Razem.
- Mamy ustawodawstwo antyaborcyjne, więc jest aborcja dozwolona tylko w konkretnych przypadkach. Wszelkie kombinowanie czy też puszczanie oka do swojego elektoratu – a z takim zachowaniem mieliśmy do czynienia – wywołuje reakcję mocno spontaniczną - twierdzi.