Po większym Opolu także większa Nysa? Są plany poszerzenia granic miasta
Opole - mimo licznych protestów - poszerzyło swoje granice administracyjne, teraz do podobnego kroku przymierza się Nysa. Zdaniem burmistrza Kordiana Kolbiarza, warunkiem rozwoju każdej aglomeracji jest jej wielkość i zasięg, zatem powstał pomysł przyłączenia do Nysy sąsiednich wiosek. Jest jednak różnica: te wioski nie leżą w innych gminach.
Burmistrz Nysy uważa za najpilniejsze włączenie w obszar miejski ponad 150 ha podstrefy ekonomicznej położonej w obrębie Goświnowic i Radzikowic. Dałoby to wymierne korzyści ekonomiczne, np. odpadłyby koszty związane z odrolnieniem tego terenu.
- Nie uciekniemy jednak od kompleksowego tematu poszerzenia granic terytorialnych miasta, zresztą taki pomysł pojawił się już lata temu. Głównie chodzi o wioski przyległe do miasta, stanowiące tzw. sypialnię miejską. Powinny zostać przyłączone i wzmocnić aglomerację - mówi Kolbiarz.
Burmistrz Nysy nie ukrywa, że jest zwolennikiem polityki prezydenta Opola Arkadiusza Wiśniewskiego, choć jego zdaniem Nysa nie powinna sięgać po miejscowości leżące w obrębie innych gmin. Nie widzi natomiast przeszkód, aby zaproponować mieszkańcom niektórych wiosek nyskiej gminy przyłączenie się do miasta. Taki plan właśnie powstaje.
- Jest jednak podstawowy warunek: ludzie muszą się na to zgodzić. Przy głosach protestu wycofamy się z pomysłu, nic na siłę – mówi Kolbiarz.
- Nie uciekniemy jednak od kompleksowego tematu poszerzenia granic terytorialnych miasta, zresztą taki pomysł pojawił się już lata temu. Głównie chodzi o wioski przyległe do miasta, stanowiące tzw. sypialnię miejską. Powinny zostać przyłączone i wzmocnić aglomerację - mówi Kolbiarz.
Burmistrz Nysy nie ukrywa, że jest zwolennikiem polityki prezydenta Opola Arkadiusza Wiśniewskiego, choć jego zdaniem Nysa nie powinna sięgać po miejscowości leżące w obrębie innych gmin. Nie widzi natomiast przeszkód, aby zaproponować mieszkańcom niektórych wiosek nyskiej gminy przyłączenie się do miasta. Taki plan właśnie powstaje.
- Jest jednak podstawowy warunek: ludzie muszą się na to zgodzić. Przy głosach protestu wycofamy się z pomysłu, nic na siłę – mówi Kolbiarz.