"50 twarzy lewactwa" na UO, czyli kurs o radykalnej lewicy. Ogólnopolski portal nie zauważył aluzji i nie dopytał, ale potępił
"50 twarzy lewactwa" to kurs ogólnouczelniany proponowany studentom Uniwersytetu Opolskiego na przyszły rok akademicki, który jednak wzbudził wiele kontrowersji - i to nie wśród braci akademickiej, a w redakcji serwisu NaTemat.pl. Autor publikacji poświęconej kursowi zasugerował, że jest to ukłon uczelni w stronę nowej władzy, choć - jak tłumaczy prowadzący zajęcia dr Sławomir Czapnik - wysnute wnioski są bezpodstawne. Dodajmy, że nazwa kursu to ironiczna i czytelna aluzja do "50 twarzy Greya".
- Ten artykuł wiele mówi o rzetelności dziennikarskiej autora, który ani nie skontaktował się z nikim z Instytutu Politologii, który oferuje kurs, ani nie skontaktował się ze mną. Najbardziej martwi mnie to, że przedmiot uczelniany został wciągnięty w spór między PiS-em a anty - PiS-em. Nie życzę sobie być używany jako pałka w walce z PiS-em - wyjaśnia dr Czapnik.
- Będzie to bardzo szeroki program o charakterze historycznym. Chcę zwrócić uwagę na to, że dzieje lewicy radykalnej, czyli tzw. lewactwa, są bardzo długie i jakkolwiek są tam elementy, które mogą budzić uzasadniony sprzeciw, jak chociażby odwoływanie się do przemocy przez anarchistów w XIX wieku, czy też grupy lewackie typu Frakcja Czerwonej Armii czy Czerwone Brygady w latach 70., to jednak są też karty, które są chlubne. Chcę pokazać, że ten dyskurs o lewicy radykalnej jest bardzo mocno zmistyfikowany. Wydaje mi się, że warto spojrzeć na ten temat od strony naukowej - dodaje.
- Uniwersytet powinien na pewno mieć przestrzeń różnych poglądów, dyskutować o tych poglądach i powinien być sferą demokratycznej debaty intelektualnej. Znając kolegę prowadzącego, mogę tylko jednoznacznie stwierdzić, że to jest taki właśnie przedmiot, który zaprasza do takiej debaty intelektualnej wielopoziomowej, w której pewnie, jak w każdym przedmiocie z zakresu nauk społecznych, jakaś wizja prowadzącego, również ta wizja ideowa, będzie być może i czytelna, natomiast kluczowe jest to, że nauka zaczyna się i kończy nie na wizji prowadzącego, tylko istotą nauki jest to, że ta wizja zderza się z innymi uczestnikami, ona jest konfrontowana i staje się częścią jakiejś dyskusji. To jest prawdziwa nauka. To, co zaproponował autor artykułu, to interpretacja sytuacji, która kompletnie nie jest poparta rzeczywistością - mówi dr Kamil Minkner z Instytutu Politologii UO.
Wczoraj ukazała się kolejna publikacja serwisu, w której sugeruje się, że uczelnia tłumaczy się z kursu.
- Uniwersytet się nie tłumaczy, tylko przedstawia stan faktyczny. Rzeczywiście takie kursy są i takie nazwy tych kursów są. Nie wiem czy się uda uzyskać sprostowanie, ale mam nadzieję, że redaktor - autor tekstu - chociaż jednym słowem powie: tak, przepraszam, nie doczytałem, nie sprawdziłem. Liczymy na to - komentuje sprawę Marcin Miga, rzecznik uniwersytetu.
Studenci rejestrują się na dowolnie wybrany przedmiot spośród szerokiej oferty kursów zmiennych. Na "50 twarzy lewactwa" wyczerpano limit miejsc.
- Będzie to bardzo szeroki program o charakterze historycznym. Chcę zwrócić uwagę na to, że dzieje lewicy radykalnej, czyli tzw. lewactwa, są bardzo długie i jakkolwiek są tam elementy, które mogą budzić uzasadniony sprzeciw, jak chociażby odwoływanie się do przemocy przez anarchistów w XIX wieku, czy też grupy lewackie typu Frakcja Czerwonej Armii czy Czerwone Brygady w latach 70., to jednak są też karty, które są chlubne. Chcę pokazać, że ten dyskurs o lewicy radykalnej jest bardzo mocno zmistyfikowany. Wydaje mi się, że warto spojrzeć na ten temat od strony naukowej - dodaje.
- Uniwersytet powinien na pewno mieć przestrzeń różnych poglądów, dyskutować o tych poglądach i powinien być sferą demokratycznej debaty intelektualnej. Znając kolegę prowadzącego, mogę tylko jednoznacznie stwierdzić, że to jest taki właśnie przedmiot, który zaprasza do takiej debaty intelektualnej wielopoziomowej, w której pewnie, jak w każdym przedmiocie z zakresu nauk społecznych, jakaś wizja prowadzącego, również ta wizja ideowa, będzie być może i czytelna, natomiast kluczowe jest to, że nauka zaczyna się i kończy nie na wizji prowadzącego, tylko istotą nauki jest to, że ta wizja zderza się z innymi uczestnikami, ona jest konfrontowana i staje się częścią jakiejś dyskusji. To jest prawdziwa nauka. To, co zaproponował autor artykułu, to interpretacja sytuacji, która kompletnie nie jest poparta rzeczywistością - mówi dr Kamil Minkner z Instytutu Politologii UO.
Wczoraj ukazała się kolejna publikacja serwisu, w której sugeruje się, że uczelnia tłumaczy się z kursu.
- Uniwersytet się nie tłumaczy, tylko przedstawia stan faktyczny. Rzeczywiście takie kursy są i takie nazwy tych kursów są. Nie wiem czy się uda uzyskać sprostowanie, ale mam nadzieję, że redaktor - autor tekstu - chociaż jednym słowem powie: tak, przepraszam, nie doczytałem, nie sprawdziłem. Liczymy na to - komentuje sprawę Marcin Miga, rzecznik uniwersytetu.
Studenci rejestrują się na dowolnie wybrany przedmiot spośród szerokiej oferty kursów zmiennych. Na "50 twarzy lewactwa" wyczerpano limit miejsc.