Spór o opryski pola blisko domu. Kto ma rację? [Interwencja]
Opryski pola źródłem czteroletniego konfliktu sąsiadów w Lipnie.
Irena Pasierbek, wychowująca 17-letnią córkę z głęboką niepełnosprawnością, uważa, że dzierżawca pola sąsiadującego bezpośrednio z jej działką celowo uprzykrza jej życie.
Według niej, stosowane opryski bardzo szkodzą zdrowiu osób przebywających w pobliżu, a rolnik łamie przepisy, co do zachowania minimalnych odległości od zabudowań i pór wykonywania oprysków.
- Robi te opryski podczas silnego wiatru w naszym kierunku, a słońce jest wtedy wysoko na niebie. Dewastuje więc środowisko, a poza tym jest na rencie chorobowej, więc nie powinien jeździć ciągnikiem. Policja była na interwencji, ale nawet nie wylegitymowała i nie ukarała tego pana. Nie możemy otwierać okien, nie chcemy wychodzić na zewnątrz, bo to jest naprawdę szkodliwe – przekonuje.
Rolnik Stefan Sukiennik odpowiada, że jeśli ktoś ma pretensje, powinien znać obowiązujące prawo. - Nie tylko ja we wsi mam problemy z tymi ludźmi, ale my robimy opryski zgodnie z przepisami - dodaje, zapewniając, że wraz z córką regularnie uczestniczy w szkoleniach branżowych.
- Pryska się metr od granicy działki nieużytkowanej rolniczo. Jeżeli pani nie wie, o czym mówię, zawsze może dowiedzieć się szczegółów. Mogę pryskać o każdej odpowiadającej mi porze, jeśli tylko dany środek zadziała skutecznie. Nie pryskam w deszczu ani w temperaturze przekraczającej 30 stopni Celsjusza. Nie jestem jedyny, bo wszyscy pryskają i będą pryskać. Jeżeli komuś nie pasuje mieszkanie na wsi, można przenieść się do miasta. Nawet dzisiaj być może pojadę też pryskać - mówi.
Rozporządzenie w sprawie warunków stosowania środków ochrony roślin wskazuje, że minimalna odległość od działki nieużytkowanej rolniczo to faktycznie 1 metr. Opryski powinno się robić jednak po odlocie pszczół i zapylaczy, czyli najlepiej wieczorem.
Według niej, stosowane opryski bardzo szkodzą zdrowiu osób przebywających w pobliżu, a rolnik łamie przepisy, co do zachowania minimalnych odległości od zabudowań i pór wykonywania oprysków.
- Robi te opryski podczas silnego wiatru w naszym kierunku, a słońce jest wtedy wysoko na niebie. Dewastuje więc środowisko, a poza tym jest na rencie chorobowej, więc nie powinien jeździć ciągnikiem. Policja była na interwencji, ale nawet nie wylegitymowała i nie ukarała tego pana. Nie możemy otwierać okien, nie chcemy wychodzić na zewnątrz, bo to jest naprawdę szkodliwe – przekonuje.
Rolnik Stefan Sukiennik odpowiada, że jeśli ktoś ma pretensje, powinien znać obowiązujące prawo. - Nie tylko ja we wsi mam problemy z tymi ludźmi, ale my robimy opryski zgodnie z przepisami - dodaje, zapewniając, że wraz z córką regularnie uczestniczy w szkoleniach branżowych.
- Pryska się metr od granicy działki nieużytkowanej rolniczo. Jeżeli pani nie wie, o czym mówię, zawsze może dowiedzieć się szczegółów. Mogę pryskać o każdej odpowiadającej mi porze, jeśli tylko dany środek zadziała skutecznie. Nie pryskam w deszczu ani w temperaturze przekraczającej 30 stopni Celsjusza. Nie jestem jedyny, bo wszyscy pryskają i będą pryskać. Jeżeli komuś nie pasuje mieszkanie na wsi, można przenieść się do miasta. Nawet dzisiaj być może pojadę też pryskać - mówi.
Rozporządzenie w sprawie warunków stosowania środków ochrony roślin wskazuje, że minimalna odległość od działki nieużytkowanej rolniczo to faktycznie 1 metr. Opryski powinno się robić jednak po odlocie pszczół i zapylaczy, czyli najlepiej wieczorem.