Mechanicznie i chemicznie - sposób na barszcz Sosnowskiego
Zanosi się na przełom w walce z barszczem Sosnowskiego - parzącą, niebezpieczną rośliną sprowadzoną przed laty do Polski z byłego ZSRR jako pasza dla zwierząt. Naukowcy opracowali metodę skutecznego pozbywania się inwazyjnego barszczu, a poletkiem doświadczalnym była Małopolska.
Projekt, który prowadził Uniwersytet Rolniczy w Krakowie, był realizowany w 31 gminach na 134 ha. Barszcz był poddawany jednocześnie niszczeniu mechanicznemu, jak i chemicznemu. Skuteczność metody oceniono na 80-100 procent.
- Podobnie od kilku lat niszczymy tę roślinę w nyskiej gminie, także jednocześnie stosując wyrywanie barszczu, jak i metodę chemiczną – zastrzyki, lub opryski. To działa, efekty są widoczne. Niemniej dokładnie zapoznamy się ze sposobem zastosowanym w Małopolsce - mówi Łukasz Lewicki z wydziału rozwoju wsi UM.
Zdzisław Martyna – naczelnik tego wydziału – podkreśla, że problemem nie jest walka z barszczem na terenach gminnych. Tam wszystko jest pod kontrolą, zadania są zlecane specjalistycznym firmom i są tego efekty. Najwięcej kłopotów przysparzają natomiast prywatne gospodarstwa, a w wielu występuje barszcz Sosnowskiego. Roślina jest niebezpieczna, bowiem dorosłe osobniki przy zetknięciu ze skórą powodują głębokie oparzenia.
- Kontakt z nimi bez specjalistycznej odzieży ochronnej może stanowić nawet zagrożenie dla życia – mówi Martyna. Zdaniem naczelnika, nieprecyzyjne jest tu również nasze prawodawstwo. Radni w ubiegłym roku podjęli uchwałę dyscyplinującą osoby prywatne, które nie niszczą barszczu Sosnowskiego (straż miejska mogła nałożyć mandat do 500 zł), jednak została ona uchylona przez nadzór prawny wojewody.
Koszt nowej metody walki z barszczem, zastosowanej w Małopolsce, wyniósł 3,8 mln zł pozyskanych przy wsparciu Unii Europejskiej.
- Podobnie od kilku lat niszczymy tę roślinę w nyskiej gminie, także jednocześnie stosując wyrywanie barszczu, jak i metodę chemiczną – zastrzyki, lub opryski. To działa, efekty są widoczne. Niemniej dokładnie zapoznamy się ze sposobem zastosowanym w Małopolsce - mówi Łukasz Lewicki z wydziału rozwoju wsi UM.
Zdzisław Martyna – naczelnik tego wydziału – podkreśla, że problemem nie jest walka z barszczem na terenach gminnych. Tam wszystko jest pod kontrolą, zadania są zlecane specjalistycznym firmom i są tego efekty. Najwięcej kłopotów przysparzają natomiast prywatne gospodarstwa, a w wielu występuje barszcz Sosnowskiego. Roślina jest niebezpieczna, bowiem dorosłe osobniki przy zetknięciu ze skórą powodują głębokie oparzenia.
- Kontakt z nimi bez specjalistycznej odzieży ochronnej może stanowić nawet zagrożenie dla życia – mówi Martyna. Zdaniem naczelnika, nieprecyzyjne jest tu również nasze prawodawstwo. Radni w ubiegłym roku podjęli uchwałę dyscyplinującą osoby prywatne, które nie niszczą barszczu Sosnowskiego (straż miejska mogła nałożyć mandat do 500 zł), jednak została ona uchylona przez nadzór prawny wojewody.
Koszt nowej metody walki z barszczem, zastosowanej w Małopolsce, wyniósł 3,8 mln zł pozyskanych przy wsparciu Unii Europejskiej.