Syzyfowa praca na nyskich fortach. Miasto zabezpiecza studnie i korytarze, złomiarze kradną
Nyskie forty wciąż kuszą nie tylko eksploratorów podziemnych korytarzy, ale i poszukiwaczy złomu. Giną metalowe kraty zabezpieczające wejścia do korytarzy minerskich, a także żelazne pokrywy, którymi przykryto forteczne studnie. Tak więc każdej wiosny powraca temat bezpieczeństwa na fortach. Miasto od nowa zakrywa i zamurowuje niebezpieczne miejsca.
- Ostatnio wpadliśmy na pomysł, aby metal zastąpić betonem - mówi wiceburmistrz Marek Rymarz. Dotyczy to głównie głębokich, fortecznych studni, które dotychczas były zasłaniane metalowymi pokrywami. Teraz zastąpiły je kręgi betonowe, ważące ok. 350 kg i bezużyteczne dla zbieraczy złomu.
Gorzej jest z wejściami do fortecznych korytarzy. Władze jeszcze poprzedniej kadencji wydały niemałe pieniądze na wstawienie metalowych krat. Większość z nich została wyrwana. Teraz gmina szuka sposobu na ich skuteczne odgrodzenie przed ciekawskimi.
- Mamy nadzieję, że zwycięży rozsądek i nikt nie będzie się tam zapuszczał. Przyznaję, są bowiem miejsca, przez które można się wślizgnąć. To hektary fortów i nieco potrwa, zanim skutecznie „rozprawimy się” z każdym wejściem - mówi Rymarz.
Jest też propozycja, aby stworzyć poszukiwaczom przygód przynajmniej namiastkę mocnych wrażeń. Gmina złożyła unijny wniosek na przygotowanie do zwiedzania jednego ze stumetrowych korytarzy w tzw. suchej fosie. Byłoby to miejsce dostępne i bezpieczne, obfitujące w niespodzianki.
Kilka lat temu cudem nie doszło do tragedii na fortach. Jeden ze zbieraczy złomu ukradł pokrywę studni głębokiej na ok. 20 metrów, drugi do niej wpadł. Po dwóch dniach został szczęśliwie wyciągnięty przez strażaków i przewieziony do szpitala.
Gorzej jest z wejściami do fortecznych korytarzy. Władze jeszcze poprzedniej kadencji wydały niemałe pieniądze na wstawienie metalowych krat. Większość z nich została wyrwana. Teraz gmina szuka sposobu na ich skuteczne odgrodzenie przed ciekawskimi.
- Mamy nadzieję, że zwycięży rozsądek i nikt nie będzie się tam zapuszczał. Przyznaję, są bowiem miejsca, przez które można się wślizgnąć. To hektary fortów i nieco potrwa, zanim skutecznie „rozprawimy się” z każdym wejściem - mówi Rymarz.
Jest też propozycja, aby stworzyć poszukiwaczom przygód przynajmniej namiastkę mocnych wrażeń. Gmina złożyła unijny wniosek na przygotowanie do zwiedzania jednego ze stumetrowych korytarzy w tzw. suchej fosie. Byłoby to miejsce dostępne i bezpieczne, obfitujące w niespodzianki.
Kilka lat temu cudem nie doszło do tragedii na fortach. Jeden ze zbieraczy złomu ukradł pokrywę studni głębokiej na ok. 20 metrów, drugi do niej wpadł. Po dwóch dniach został szczęśliwie wyciągnięty przez strażaków i przewieziony do szpitala.