112 nadal wykorzystywany jest do głupich żartów, a nie do ratowania życia. Opolanie zwiedzali CPR
Służby ratunkowe walczą z plagą fałszywych alarmów. Osiem na dziesięć telefonów pod numer 112 to albo głupie żarty, albo głuche połączenia. Operatorzy w Opolu w ciągu doby odbierają jednak także ponad 1000 prawdziwych próśb o interwencję. 60% takich rozmów przełączanych jest do policji, kolejne do ratownictwa medycznego, a straży pożarnej dotyczy co dziesiąte połączenie.
Z okazji Europejskiego Dnia Numeru 112 otwarto dziś dla wszystkich chętnych drzwi do Centrum Powiadamiania Ratunkowego w Opolu. Nie tylko po to, by pokazać prace operatorów, ale także by uświadomić ważność tego numeru.
- Nadal bardzo wiele telefonów to dowcipy. Najczęściej dzwonią do nas osoby, które zapomniały PIN do telefonu. Często też łączą się z nami bawiące się telefonami dzieci. Nawet gdy nie ma w nim karty, łączy z numerem ratunkowym. Mamy też możliwość połączyć obcokrajowca z kimś, kto posługuje się językiem osoby dzwoniącej – mówi Ditmar Kurzał, zastępca kierownika Centrum Powiadamiania Ratunkowego w Opolu.
- Ludzie dzwonią do nas z bardzo różnymi sprawami. Część szuka pomocy, my cały czas musimy być czujni. Nie zdarzyło mi się jeszcze instruować kogoś, jak reanimować. Każdy operator na monitorze widzi akcje, jakie prowadzone są w Polsce. W razie potrzeby przekierowujemy rozmowy do innych operatorów w kraju – dodaje Joanna Rudnicka.
Dodajmy, że każdy operator ma podgląd na to, czym zajmują się w danym momencie służby ratunkowe w kraju. Każda rozmowa jest rejestrowana, a na monitorze operatora wyświetla się także miejsce, z którego dokonywane jest połączenie.
- Nadal bardzo wiele telefonów to dowcipy. Najczęściej dzwonią do nas osoby, które zapomniały PIN do telefonu. Często też łączą się z nami bawiące się telefonami dzieci. Nawet gdy nie ma w nim karty, łączy z numerem ratunkowym. Mamy też możliwość połączyć obcokrajowca z kimś, kto posługuje się językiem osoby dzwoniącej – mówi Ditmar Kurzał, zastępca kierownika Centrum Powiadamiania Ratunkowego w Opolu.
- Ludzie dzwonią do nas z bardzo różnymi sprawami. Część szuka pomocy, my cały czas musimy być czujni. Nie zdarzyło mi się jeszcze instruować kogoś, jak reanimować. Każdy operator na monitorze widzi akcje, jakie prowadzone są w Polsce. W razie potrzeby przekierowujemy rozmowy do innych operatorów w kraju – dodaje Joanna Rudnicka.
Dodajmy, że każdy operator ma podgląd na to, czym zajmują się w danym momencie służby ratunkowe w kraju. Każda rozmowa jest rejestrowana, a na monitorze operatora wyświetla się także miejsce, z którego dokonywane jest połączenie.