Problemy z wykupywaniem leków w Prudniku
– Jednak tak nie jest – przekonuje mieszkanka Prudnika. – Chciałam wykupić leki wieczorem w aptece dyżurującej. Okazało się, że u nas nie ma czynnej apteki, nawet tej pod telefonem. Karzą nagrać się na sekretarce i nie ma mowy, żeby ktokolwiek odebrał telefon. Trzeba było jechać do Białej, żeby zrealizować receptę. Z taką sytuacją spotkałam się 2 razy. To jest dla mnie paranoja, bo nie daj Boże stanie się nieszczęście, czy zachoruje jakieś dziecko, wtedy zobaczymy, kto będzie za to odpowiadał – dodaje prudniczanka.
Władze powiatu mają obowiązek zabezpieczyć dostępność do leków. – Nie mamy jednak możliwości dyscyplinowania aptekarzy. Do nas również dochodzą słuchy, że nie wszystkie apteki chcą się do tego dostosować. Są takie, które nie zawsze są otwarte, wtedy kiedy mają dyżury. Podejmiemy działania w tej sprawie. Będziemy rozmawiać z przedstawicielami aptek, aby nie stosowali takich praktyk. Nie będziemy stosować wobec nich sankcji karnych. Natomiast może zdarzyć się sytuacja, że osobie potrzebującej jakiś lek, może się coś stać i wtedy mogą wystąpić poważne problemy – mówi Józef Skiba, wicestarosta prudnicki.
W Prudniku jest 9 aptek. Jak nam powiedział wicestarosta, jego urzędnicy będą dzwonić do handlujących lekami, aby sprawdzić, czy pełnią dyżury pod telefonem.
Posłuchaj informacji:
Jan Poniatyszyn (oprac. Barbara Olińska)