Nie oceniaj książki po okładce. "Żywa Biblioteka" w SCK
- Każde spotkanie z innym, innym oczywiście w cudzysłowie, które pozwala na poznanie książki, zweryfikowania informacji, już jest krokiem ku temu, aby pewien stereotyp, przekonanie, które, jak się okazało, było nieprawdziwe, zostało zweryfikowane. Nawet jeśli to jest grupa niewielu osób, które po tym wydarzeniu wyjdzie z przeświadczeniem „kurcze, to jest przecież zupełnie nie tak, jak ja myślałem, myślałam”. To już jest bardzo duży krok, dlatego, że te osoby podzielą się wrażeniami ze znajomymi, rodziną. Być może przekażą niejednokrotnie interesujące historie, które poznały. Na kolejną edycję może właśnie te rodziny ze sobą zabiorą. Kiedy myślę o ewolucji "Żywej Biblioteki", wspominam również sytuację, gdzie jedna z czytelniczek na pierwszej edycji zaproponowała, że sama mogłaby zostać żywą książką na kolejnej edycji. Myślę, że to też wskazuje na rozwój przedsięwzięcia – tłumaczy Złotorowicz.
W żywej bibliotece można było porozmawiać z osobą niepełnosprawną, lesbijką, gejem, ateistką, Romką, ekolożką czy weganką.
– Ludzie traktują nas według własnych, często wyolbrzymionych wyobrażeń, bo zawsze wiedzą lepiej, czego potrzebujemy w każdej dziedzinie. W zawodowej ja mówię panu, jak mógłbym wykonywać dane zadanie, a on mówi „tak, tak, ale jak ja mógłbym panu pomóc”. Samo chyba to słowo – osoba niewidoma – to już ludzi przeraża. Myślą, że muszą się opiekować czy zajmować nią całkowicie. Nie myślą, że my po prostu funkcjonujemy jak oni, tylko po prostu nie widzimy, że pewne rzeczy robimy inaczej i tyle – mówi Sławomir Cywka, niewidomy.
„Żywą Bibliotekę” zorganizowano w Opolu już po raz czwarty.
Daria Placek