Upamiętnią pomordowanych w Puźnikach
- Ukraińcy nazywali naszą wioskę drugą Warszawą - wspomina Teofila Kamińska z Puźnik, obecna mieszkanka Niemysłowic.
- Banderowcy szli z siekierami, nożami i mordowali, bo tam mało kto miał broń. Drudzy szli i podpalali, gdziekolwiek kogo spotkali po kolei, czy to było dziecko, obojętnie siekierą, bagnetem w głowę, jak wściekłe psy – opowiada Teofila Kamińska.
- Na ten temat w domach rodzinnych często się rozmawiało - mówi przewodniczący Rady Miejskiej Prudnika Zbigniew Kosiński z Niemysłowic. Jego ojciec pochodzi z Puźnik. – Myślę, że my, młodzi, dojrzeliśmy do tego, aby upamiętnić to, co się wydarzyło na Wschodzie. Z tych opowiadań, które nam dziadkowie i rodzice przekazywali, oni przeżyli tam straszne chwile. Mocno zaznaczamy, co się wydarzyło tam i dlaczego musieli tutaj przyjechać.
Przed II w.ś. Puźniki liczyły blisko tysiąc mieszkańców. Obecnie jedynym śladem po tej wiosce są resztki cmentarza. Miejscowość tą wymazano z atlasów geograficznych. Mordu na jej ludności nie osądzono. Uchwałę o wzniesieniu pomnika upamiętniającego mieszkańców tej wioski podjęli prudniccy radni.
Mówi Teofila Kamińska:
Mówi Zbigniew Kosiński:
Jan Poniatyszyn