Nawet kilkaset tys. zł kary za wycięcie drzewa
Kary administracyjne są nakładane najczęściej na właściciela działki, jeśli jednak wykaże, że wycinki dokonał ktoś inny, wtedy sprawa trafia do organów ścigania, które w prowadzonym postępowaniu ustalają sprawcę.
– Wymierza się karę za usunięcie nawet takiego drzewa, które jest uszkodzone, zagraża bezpieczeństwu ludzi i mienia, natomiast nie można go usunąć samowolnie. Musi być wydane zezwolenie przez właściwego wójta, burmistrza lub prezydenta miasta. W przeciwnym razie wójt, burmistrz lub prezydent jest zobligowany do wymierzenia administracyjnej kary za usunięcie drzewa bez zezwolenia – tłumaczy Rabiega.
Najwyższe kary płaci się za nielegalną wycinkę jodeł, modrzewi, cisów i dębów – zdarza się, że wysokość kary przewyższa wartość nieruchomości, w obrębie której rosło drzewo.
Na początku lipca Trybunał Konstytucyjny uznał, że zwykle automatyczne wymierzanie drakońskich kar administracyjnych jest niezgodne z ustawą zasadniczą. – Zmiana przepisów jest konieczna – mówi nam naczelniczka.
– Jest to bardzo potrzebne, dlatego że bardzo często zdarzają się sytuacje, że nie bierze się pod uwagę okoliczności – bo nie można – takich jak fakt, że drzewa były suche, zagrażały bezpieczeństwu, czy stanu majątkowego osób, które usunęły drzewo, czy też że np. tego, że są to osoby starsze, które często nie czytają, nie znają się na tych przepisach – wylicza nasza rozmówczyni.
– Kary powinny być zmniejszone – dodaje naczelnik wydziału Ochrony Środowiska w opolskim urzędzie. – Niepokojące są propozycje, by nie brać pod uwagę gatunku wyciętego drzewa – zwraca uwagę.
Ustawodawca ma 18 miesięcy na nowelizację przepisów, w konsekwencji czego wejdą one w życie najwcześniej w 2016 roku po konsultacjach m.in. z wydziałami ochrony środowiska w urzędach miast.
Źródło: Rozmowa „W cztery oczy".
Posłuchaj wypowiedzi naszych rozmówców:
Jacek Rudnik (oprac. WK)