Na papierze śmieci ubyło
– Psuliśmy system przez 10 – 15 lat, w ciągu roku go nie naprawimy. Powoli idziemy w dobrym kierunku. Wydaje mi się, że wiedzieliśmy w 2000 roku, w którym miejscu jest Unia Europejska, jak prowadzi gospodarkę odpadami, a szliśmy w jakimś innym kierunku, chcąc wejść do Unii w tym czasie – podkreśla Manfred Grabelus.
Obecnie Urząd Marszałkowski zbiera sprawozdania z funkcjonowania nowych przepisów w gminach.
– Do tej pory w skali województwa produkowaliśmy około 300 – 320 tysięcy ton odpadów, teraz po wprowadzeniu rok temu w życie nowej stawy śmieciowej, sprawozdania pokazują, że jest to około 220 tysięcy ton – mówi Grabelus. – To jednak nie znaczy, że faktycznie produkujemy mniej śmieci – zaznacza.
– Produkujemy tyle samo, prawdopodobnie inaczej gospodarujemy. Przyczyn jest chyba kilka, bo część odpadów typu gruz, ziemia, nie jedzie już bezpośrednio na wysypisko, bo to kosztuje. Zarówno przedsiębiorcy, jak i firmy, które zbierają gruz, starają sie inaczej go zagospodarować, a można to zrobić legalnie. Ale prawdopodobnie część odpadów jest też „upłynniana" w różnego rodzaju dziurach, żwirowiskach – stwierdza.
Wciąż jest problem z dzikimi wysypiskami.
– Już przed wprowadzeniem reformy, jak teraz, do lasów trafiają odpady od małych przedsiębiorców, którzy mają odpady po remoncie – bo nie mogą oddać tego w Punkcie Selektywnej Zbiórki Opadów Komunalnych, który powinien być w każdej gminie i my powinniśmy oddawać drobne ilości odpadów różnego rodzaju, ale również powinien tam mieć prawo za odpłatnością oddać odpady mały przedsiębiorca – ocenia nasz rozmówca.
Tymczasem gminy sygnalizują kolejny problem – odbiór odpadów selektywnych jest droższy niż śmieci zmieszanych. Brakuje bowiem odbiorców, np. plastiku, szkła czy papieru.
Źródło: Rozmowa „W cztery oczy".
Justyna Maćkowiak (oprac. WK)