Radio Opole » Uchem i okiem. Felieton Zbigniewa Górniaka » Uchem i okiem. Felieton Zbigniewa Górniaka » Być wiernym śrubokrętowi
2017-10-28, 10:47 Autor: Zbigniew Górniak (oprac. WK)

Być wiernym śrubokrętowi

Uchem i okiem. Felieton Zbigniewa Górniaka (28.10.2017)
Zrobiono Was kiedyś w trąbę? Ewentualnie w konia, w jelenia, w jajo, w balona, na szaro lub na cacy? Zagrano Wam kiedyś na nosie, względnie dano w niego prztyczka? Wpuścił Was ktoś kiedyś w kanał albo w maliny? Daliście się kiedykolwiek wziąć na lep lub na plewy? Wyprowadzono Was w pole lub wystawiono rufą do wiatru? Wystrychnięto Was na dudka, nabito w butelkę, wycięto Wam numer, zamydlono oczy, zrobiono wodę z mózgu? Uwiedziono i porzucono? Nacięto lub naciągnięto? Rąbnięto? Orżnięto? Okantowano? Skołowano? Wyślizgano? Ołgano? Zbajerowano?
Głupie pytanie! Oczywiście, że tak. Każdy z nas w swoim życiu, nie raz, nie dwa, dał się podejść jak sarna przy paśniku, po czym odszedł od tego paśnika nie dość, że ze śrutem w zadku, to jeszcze czasem z rogami. Padamy ofiarą złych ludzi lub złych sytuacji, bo zło jest wszechobecne i inteligentne jak agencja public relations. Życie..., jak powiedział filozoficznie Bogusław Linda, gdy nie wiedział co powiedzieć w słynnej scenie reklamowania adidasów w filmie „Pitbull. Nowe porządki”.

I teraz pytanie, jeszcze głupsze. Czy chcielibyście zadawać się dalej z tymi, którzy zrobili Was w trąbę, w konia, w balona, doprawili Wam rogi? – i tak dalej, nie będę powtarzał tych wszystkich barwnych synonimów, jakie język polski wyprowadził od słowa „oszustwo”. Nie czekam nawet na odpowiedź, bo ją znam.

Wobec tego dlaczego, gdy wkraczamy na kruchy lód polityki, tak łatwo zaczynamy wypominać sobie stare polityczne sympatie? Znam ludzi, którzy pasjami tropią cudze wybory sprzed lat, aby ich przypominaniem dokuczać tym, na których się uwzięli. A że Internet nie zapomina, mają owi poszukiwacze obfitszą pożywkę dla swych urazów niż bakterie w nieszorowanej jamie ustnej.

– A nie pamiętasz już, że kiedyś głosowałeś na partię „Uśmiechniętych” i wychwalałeś ich program? Dlaczego więc dziś podlizujesz się partii „Ponurych”, hipokryto jeden? – tak mniej więcej wygląda ta argumentacja, a mówię o tym dlatego, że jest to zjawisko myślowe dość modne i nie dotyczy wyłącznie jednostkowych obsesji.

Jest ono powszechne dlatego, że bywa poręczne w politycznych sprzeczkach, których – nie wiem, czy zauważyliście – nie prowadzimy już przy stole zastawionym piwem, lecz wyłącznie w sieci. Dlaczego? Bo przestaliśmy wzajemnie się zapraszać. Lepszy sort nie chce zapraszać moheru, a moher nawet zaproszony, nie kwapi się z odwiedzinami u „zakodowanych”. Wystawiliśmy na siebie wzajemnie szpikulce jak ryby kolczatki z wrogich ławic. Ale zostawmy już tę dygresję, bo zaczyna przypominać nitkę spaghetti, którą aby wciągnąć do ust, może nam zabraknąć tchu.

Otóż według dość powszechnego mniemania wyborca, a już taki, który jest osobą publiczną (na przykład – jak sama nazwa wskazuje – publicystą), powinien być przypisany do partii, na którą raz zagłosował, jak chłop do ziemi za czasów pańszczyzny. A każda zmiana sympatii politycznych powinna być mu wypominana jako wiarołomstwo, zaprzaństwo, targowica i zdrada, która zapewne motywowana jest strachem, apetytem na „pińćset plus”, względnie na stołek lub inne łakocie, jakie władza zwykła rozdawać świeżo nawróconym, a w najlepszym wypadku obłędem.

Taki pogląd obraża nie tylko zdrowy rozsądek, ale i samą ideę demokracji. Udając się do urny raz na jakiś czas, ja nie wybieram sobie pana, tak jak to starają mi się zasugerować niektórzy, lecz usługodawcę.

Odbywa się to mniej więcej na takiej samej zasadzie, na jakiej szukam dobrego kafelkarza, zduna, stolarza czy krawca. Jeśli budując dom decyduję się w pewnym momencie zmienić tynkarza, to nie dlatego, że zmieniły się moje poglądy na temat gładzenia i szpachlowania ścian lub obrzucania ich tynkiem-barankiem, lecz dlatego, że ten, któremu zaufałem wcześniej, po prostu spartaczył robotę.

Być wiernym niektórym swym politycznym wyborom to jak zaprzyjaźnić się ze śrubokrętem, który dużo kosztował, od razu się połamał, na dodatek okazał się azjatycką podróbą spod Tuszyna.

Zbigniew Górniak

Zobacz także

2018-02-17, godz. 10:50 Dziękuję Ci, panie Władysławie! Proszę państwa, właśnie przed chwilą - wzorem czołowych autorytetów Polski - doszedłem do wniosku, że obecny system prawny jest systemem bezprawnym, więc… » więcej 2018-02-10, godz. 10:50 Kulson, ty morderco!!! Od kilku dni nie wychodzę z domu bez latarki czołówki na głowie. Jak bowiem usłyszałem w pewnym bardzo postępowym radiu od byłego ambasadora Polski przy… » więcej 2018-02-03, godz. 11:00 Huzia na polskiego Józia! Jarosław Kaczyński naprawdę musi kochać sztukę i polskich artystów, bo najpierw oddał im zabraną przez rząd Donalda Tuska ulgę podatkową, a teraz pozwolił… » więcej 2018-01-27, godz. 11:00 Choroby Wenery? Wystarczy nie… Pamiętam, że w podstawówce, czyli jakieś milion lat przed naszą erą, przerabialiśmy temat chorób wenerycznych. Pani nauczycielka stwierdziła, że nauka… » więcej 2018-01-20, godz. 10:50 Hen daleko od prawdy Swego czasu mój nieżyjący już przyjaciel żartował często ze mnie, że nawet gdy wychodzę w papciach wyrzucić śmieci, natykam się na grupę Indian, którzy… » więcej 2018-01-13, godz. 10:50 Więcej mięsa, pani Ilono! Ponieważ wyartykułowanie własnej opinii na temat serialu „Korona królów” stało się palącą powinnością każdego Polaka, czuję się w obowiązku… » więcej 2017-12-30, godz. 10:50 Marsz, marsz, Dąbrowski… Przez instytucje Scenariusz o gejach prześladowanych przez esbecję wygrywa ważny konkurs filmowy. Opowieść o lesbijskiej miłości dwóch stalinówek na tle antysemickich… » więcej 2017-12-23, godz. 10:50 Nieoczekiwane wyziewy dobra Dzień przed Wigilią wypada się wyciszyć, wyłączyć gruczoł jadowy i poszerzyć sobie uśmiech do świata, choćby na siłę, choćby za pomocą szminki… » więcej 2017-12-16, godz. 12:00 Badylem po skrzypcach Co byście powiedzieli o dyrygencie, który zamiast smyczka, nakazałby pierwszemu skrzypkowi użyć do gry łodygi rabarbaru? Bo tak by mu się to lepiej wizualnie… » więcej 2017-12-09, godz. 11:00 Kto by kogo pouczał, gdyby Ziuk uderzył? Wciąż jestem pod wrażeniem spektaklu Teatru Telewizji pod tytułem „Marszałek” o tym, jak Józef Piłsudski planował uderzyć prewencyjnie w 1933 roku… » więcej
1234
Ta strona używa ciasteczek (cookies), dzięki którym nasz serwis może działać lepiej. Dowiedz się więcej »