Przypomnijmy: przez media przetoczyła się debata na temat planowanych zmian w kodeksie pracy. Politycy rządzącej koalicji uspokoili jednak opinię publiczną, że na pewno nie zostaną wprowadzone przed wyborami i jest to zadanie dla Sejmu następnej kadencji.
Dr Witold Potwora z WSZiA w Opolu stwierdził, że debata o potrzebie zmian prawa pracy toczy się od co najmniej kilkunastu lat, od dawna piszą o tym prace naukowcy z jego uczelni. Lesław Adamczyk z BCC zauważył z kolei, że prace zespołu powołanego do przygotowania nowelizacji trwają od bodaj 18 miesięcy, ale - w ocenie pracodawców - ten proces powinien być dłuższy, bo zbyt krótkie prace doprowadzą do przyjęcia rozwiązań, które zadowolą tylko jedno stronę albo też - nie zadowolą żadnej. Grzegorz Adamczyk z NSZZ Solidarność stwierdził, że związkowcom proponowane zmiany się nie podobają.
- W naszej ocenie kodeks pracy nie powinien regulować wszystkiego, lepszym rozwiązaniem jest negocjowanie konkretnych rozwiązań w samym zakładzie pracy, w ramach układu zbiorowego - przekonywał. - Oczywiście może być z tym problem w tych firmach, gdzie nie ma związków, bo tam pracodawca nie ma partnera do rozmów.
Potwora zauważył, że to dobra droga w czasach, gdy bardzo dużo mówi się o tak zwanej społecznej odpowiedzialności biznesu. I firmom zależy na dobrym wizerunku a takiego bez zadowolonych pracowników nie da się wypracować.
Adamczyk podkreślał, że pracodawcy potrzebują przede wszystkim stabilnego prawa, żeby wiedzieć, w jakich realiach będą funkcjonować.