Główny pożytek z pszczół to oczywiście zapylanie. 90 procent roślin w naszym kraju jest zapylanych właśnie przez pszczoły.
- W tym roku na Opolszczyźnie mieliśmy jedne z większych strat w kraju w ulach. One wynikają i z działalności ludzi i przyrody. Ten rok od wiosny był wyjątkowo niesprzyjający. Straty z zimowli szacuje się na poziomie 30 procent - mówi Gmyrek.
Miodowe żniwa już za nami. Miodu nie jest tak dużo jak w latach poprzednich ale - zdaniem prezesa - na pewno go nie zabraknie. Z tym rodzimym silnie konkuruje miód z eksportu.
- Rynek nie znosi jednak pustki. Na pewno pseudo przyjaciele pszczół sprowadzą też miód. Teraz na rynku pojawia się często miód z Ukrainy, nagminnie sprowadzany do naszego kraju. On jest cenowo atrakcyjny.
Statystyczny Polak zjada rocznie około 1 kilograma miodu. To mało.
- Dla porównania Niemiec zjada nawet 4 kilogramy rocznie. W Polsce miód za mało trafia na stoły. Jedni mówią, że miód jest drogi. Ja zawsze zwracam uwagę, że ta cena nie jest tak wysoka, jeśli się spojrzy na koszty produkcji - wyjaśnia Gmyrek.
Prezes Wojewódzkiego Związku Pszczelarzy jest zwolennikiem montowania na dachach w miastach uli dla pszczół. Wbrew pozorom - jak mówi - na terenach miejskich owady czują się bardzo dobrze. Spaliny nie są dla nich tak szkodliwe, jak chemia wykorzystywana w rolnictwie. A warto podkreślić, że pszczoły nie zaczepiane przez człowieka na pewno nie będą kąsać.