- Jak wróciliśmy już do bazy, żeby, że tak powiem, wylać wody z kombinezonów, to do mnie na telefon przyszedł alert RCB. No, że potrzeba ewakuacji. Ja tylko zerknąłem alert RCB, ewakuacja i to było wszystko. To było po akcji - mówi strażak biorący udział w pomocy ratunkowej powodzianom

Jacek Gaj z 4 Regimentu opisał działania ekipy ratowniczej skierowanej przez Wojewódzki Wydział Zarządzania Kryzysowego do Nysy. Ekipa, wyposażona w skuter wodny, ponton, duży kład i samochód, zameldowała się w centrum na ulicy Otmuchowskiej, aby wspomóc działania ratownicze. Pomimo swojego małego rozmiaru, pełnili kluczową rolę w procesie ewakuacji.

Akcja rozpoczęła się, gdy pojawiła się informacja o wysokim prawdopodobieństwie przerwania wałów. Wszystkie służby miały obowiązek powiadamiania mieszkańców o konieczności ewakuacji, jednak syreny alarmowe nie wzbudziły większej reakcji wśród społeczności, która podeszła do sytuacji z pewną obojętnością. Większość ludzi dowiedziała się o zagrożeniu dopiero w trakcie bezpośrednich interwencji ratowników, co świadczy o nieefektywnym dotarciu alertów RCB i innych powiadomień. Gaj sugerował, że mogło to być spowodowane zakłóceniami elektromagnetycznymi wynikającymi z obecności wody.

W trakcie akcji komunikacja radiowa również napotykała trudności, co miało związek z fizycznymi właściwościami wody. Gdy ekipa wróciła do bazy po około godzinie-półtorej trwania akcji, Gaj otrzymał na telefonie spóźniony alert RCB z informacją o konieczności ewakuacji. Alert nadszedł zbyt późno, co podkreśla problem techniczny z systemem ostrzegania w takich sytuacjach. W jego opinii, alerty RCB są przydatne przed wystąpieniem zagrożenia, jednak w momencie trwania akcji mogą zawodzić z powodu problemów technicznych.

Jacek Gaj ze Stowarzyszenia Proobronnego 4. Regiment, relacjonując pomoc w Nysie, zwrócił uwagę na ignorowanie sygnałów ostrzegawczych przez mieszkańców, mimo zagrożenia. Podkreślił, że taka reakcja społeczna może być tematem badań z zakresu psychologii i socjologii. Jednak główną uwagę skierował na techniczne aspekty opóźnionych alertów RCB, które powinny ratować życie, ale często docierają z opóźnieniem. Gaj wyjaśniał, że zakłócenia elektromagnetyczne wywołane przez wodę mogą wpływać na efektywność systemu powiadomień.

W odpowiedzi rzecznik Rządowego Centrum Bezpieczeństwa, Piotr Błaszczyk, zaznaczył, że RCB pełni rolę pośrednika w wysyłaniu alertów, które inicjują odpowiednie instytucje, np. IMGW w przypadku zagrożeń pogodowych. Opóźnienia w dostarczaniu SMS-ów mogą wynikać z ograniczeń technologicznych oraz zakłóceń sygnału, zwłaszcza w czasie powodzi. Błaszczyk dodał, że gdy użytkownik jest poza zasięgiem sieci, może otrzymać alert z opóźnieniem, co potwierdza relację Gaj, który otrzymał SMS-a dopiero po zakończeniu akcji ratunkowej.

Zarówno ratownicy, jak i przedstawiciele Rządowego Centrum Bezpieczeństwa podkreślili znaczenie skutecznej komunikacji w sytuacjach kryzysowych. Problemy z dotarciem alertów do mieszkańców Nysy zwracają uwagę na konieczność wzmocnienia systemu ostrzegawczego, aby uniknąć podobnych sytuacji w przyszłości. W obliczu rosnącego ryzyka powodziowego i innych zagrożeń, kluczowe jest, aby wszystkie służby działały w pełnej synchronizacji i informowały obywateli o zagrożeniach w sposób szybki i efektywny. Tylko dzięki odpowiednim działaniom można zapewnić bezpieczeństwo mieszkańcom i zminimalizować skutki katastrof naturalnych. Temat patrolował Krzysztof Dobrowolski. Cały magazyn do posłuchania poniżej.