Problem potwierdza rodowita opolanka spotkana przez naszego reportera. Violetta Wierzbińska mówi, że dla ludzi starszych, niepełnosprawnych, chodzących przy balkonikach, albo sprawnych, ale z ogromnymi bagażami, przejście z peronu pierwszego na drugi jest bardzo trudne.
- Jest to przerażające, bo są możliwości, nie mówimy o nie wiadomo jakich wyczynach pieniężnych i nakładach. Wystarczyłoby zrobić zjazd w dół i wjazd do góry, i to jest wykonalne, bo schody są szerokie. Zjazd w dół i w górę rozwiązałby problem - zauważa Violetta Wierzbińska.
- Można poprosić o ochroniarza i wtedy on idzie z tą osobą, ale wędrówka jest prawie kilometrowa, bo trzeba dookoła z boku przejść dworzec. To jest parodia. Jeżeli osoba jest niepełnosprawna, lekko niedołężna lub też po prostu starsza, to zanim dojdzie, to trochę mija... Poświęciłam na to godzinę, żeby to sprawdzić, dookoła szłam z tatą, który w połowie drogi stwierdził, że on już woli nie jechać, także jest to niewypał totalny ze strony kolei - mówi naszemu reporterowi Violetta Wierzbińska.
- Poza tym nie rozumiem, dlaczego w ogóle nie ma żadnego zadaszenia na peronie? - pyta pasażerka.