Opis (
5):
Wystarczy 15 minut jazdy z centrum Opola, by znaleźć się nad brzegiem dużego jeziora. To zbiornik retencyjny, który został zbudowany w latach 1933–1938. Decyzję o jego budowie podjął Adolf Hitler na prośbę i wniosek hrabiego Hubertusa von Garniera, właściciela dóbr turawskich. W sierpniu 1938 roku zaczęto napełniać Hitler See, bo taką nazwę przyjęto dla jeziora. Powstały wyspy, które po wojnie zostały nazwane: Kajtek, Wrzosowa, Brzozowa lub Mrówcza, Kasztany. Obecna Rybaczówka też miała być wyspą, ale podczas budowy jeziora usypano groblę, gdyż von Garnier planował tu stworzyć miejsce do przerobu ryb.
Nie wiadomo, kiedy dokładnie Rybaczówka została przejęta przez Ligę Morską. Wiadomo za to, że już w 1946 roku odbywały się tam szkolenia, co zostało odnotowane na Okręgowym Zjeździe Ligi Morskiej w Katowicach w styczniu 1947. W tym samym roku opolscy żeglarze pływali już po Turawie na kajakach żaglowych typu P-7.
W 1949 roku na przystań LPŻ w Opolu trafiła piękna drewniana łódź kabinowa ze Szczecina. Był to przedwojenny, poniemiecki jacht śródlądowy o powierzchni żagla 25 m². Łódź nazywała się „Panna Wodna”. Opolscy żeglarze nadali jej nowe imię „Bryza”. Nie wiadomo dlaczego, ale popularnie nazywano ją „Jola Bryza”. W starych książeczkach żeglarskich jeszcze w latach czterdziestych wpisywano: „Jola 25 m²”, potem „Slup 25 m²”. Potem jacht stacjonował w Turawie.
- Z obu stron w kabinie były drewniane koje, niezasłane niczym. Ona nie miała wewnątrz żadnego wyposażenia. Było tylko samo drewno. Czasami instruktorzy spali na niej po jakimś turawskim rejsie. Nie chcąc wracać do bazy, spaliśmy na niej. Ona była dość dobrze utrzymana. Ja na tej Bryzie pływałem z Andrzejem Dybowskim. Byliśmy wtedy instruktorami na obozie i cały czas pływaliśmy na tej Bryzie. Na dziobie nie było koi, a na skrzynce mieczowej był opuszczany stół. Dla nas wtedy to był luksus pływania na takim jachcie, choć był to ciężki jacht. Wiecznie mieliśmy problemy z żaglami. Cały czas trzeba było je szyć, łatać. Uczyliśmy się na tych żaglach szycia i prac bosmańskich, żeby utrzymać je jakoś przy życiu – wspomina Edmund Kalita.
Cdn. Więcej w książce Ryszarda Sobieszczańskiego "Rejs po dziejach opolskiego żeglarstwa 1945-2017".