Zdecentralizowana (nie ma jednego lidera) partia Razem była krytykowana za to, że wybrała mylącą nazwę, bo stale odcina się od innych ugrupowań na lewicy, przede wszystkim od SLD. Tym razem udało jej się jednak zbudować koalicyjny komitet, do którego weszły dwa inne ugrupowania: współrządząca kiedyś (u boku SLD) Unia Pracy oraz Ruch Sprawiedliwości Społecznej Piotra Ikonowicza, który - nomen omen - od wielu dekad jest ikoną zaangażowanej społecznie lewicy, walcząc między innymi o prawa lokatorskie.
Nasi goście przekonywali, że nowoczesna lewica opera się na dwóch nogach: socjalnej i światopoglądowej. W pierwszym przypadku chodzi o takie kwestie, jak darmowe leki na receptę (zdaniem Przystajki, farmaceuty, program Senior 75 plus pokazał, że dla skarbu państwa jest to możliwe) oraz troskę o prawa pracownicze (w krajach unii uzwiązkowienie jest o wiele większe niż w Polsce, co pozwala lepiej chronić pracowników). Podkreślali także, że aktywna polityka prospołeczna, czyli finansowe wspieranie obywali, ma charakter propopytowy i po prostu napędza gospodarkę (co pokazał program Rodzina 500 Plus).
Jeśli chodzi o sprawy światopoglądowe, związane ze związkami partnerskimi czy prawem do świadomego macierzyństwa, nasi goście stwierdzili, że dla nich są to kwestie tak oczywiste, że w ogóle nie podlegające dyskusji. Liberalne normy obowiązujące w większości krajów rozwiniętych są dla nich po prostu normą.
Co ciekawe, działacze Lewicy Razem pilnowali, by zawsze używać rodzaju męskiego obok żeńskiego (czyli właściwie powinno być: działacz i działaczka), bo - jak przekonywali - język kształtuje świadomość.