Radio Opole » Uchem i okiem. Felieton Zbigniewa Górniaka » Uchem i okiem. Felieton Zbigniewa Górniaka » Marsz, marsz, Dąbrowski… Przez instytucje
2017-12-30, 10:50 Autor: Zbigniew Górniak (oprac. Paula Hołubowicz)

Marsz, marsz, Dąbrowski… Przez instytucje

Uchem i okiem. Felieton Zbigniewa Górniaka (30.12.2017)
Scenariusz o gejach prześladowanych przez esbecję wygrywa ważny konkurs filmowy. Opowieść o lesbijskiej miłości dwóch stalinówek na tle antysemickich nastrojów '68 roku dorabia się opinii jednej z najlepszych polskich książek roku. Historia mężczyzny, który jest homo, lecz żyje w związku kobietą i strasznie z tego powodu cierpi, zostaje okrzyknięta najlepszą powieścią 2017, zanim jeszcze ukazuje się w księgarniach. Film pokazujący polską prowincję jako brudny kocioł, z którego cuchnie testosteronem, kadzidłem i trupem mordowanych zwierząt, staje się naszym kandydatem do Oskara. Przykłady można by mnożyć. Każdy, kto konsumuje polską kulturę choćby tylko małą łyżeczką, podpowie mi ich na poczekaniu przynajmniej kilka.
Ten homo-eko-feministyczny trend to efekt totalnego podboju europejskiej kultury, jakiego przez dziesięciolecia dokonała zachodnia lewica, podejmując tzw. długi marsz przez instytucje. Jest to koncepcja wymyślona pod koniec lat 60. przez Antonio Gramsciego, włoskiego komunistę, który głosił, że komunizm nie zmieni świata jedną rewolucją, choćby najkrwawszą, i że musi on skolonizować w sposób pokojowy instytucje oświaty i kultury, aby za ich pośrednictwem skolonizować mózgi obywateli.

Zaczęło się od marszu, a skończyło na sprincie, w wyniku czego, gdy Polska szczęśliwie dołączyła po 1989 roku do wolnego świata, można jej było podać na tacy nie tylko Big Maca z wiadomej sieci, ale i cały ten maxi zestaw poglądów, jakie obowiązują w dzisiejszej sztuce, kulturze i obyczajowości Zachodu.
A nasi twórcy z zagorzałością neofity rzucili się na to śmieciowe żarcie, dopisując do menu kilka swojsko ubogaconych pozycji. Jak napisał niedawno jeden z krytyków teatralnych: gdy nie ma dziś na scenie fujary, to nie ma sztuki.

Do 2015 wydawało się, że tak będzie już zawsze. Tymczasem dwa lata temu maszyna postępu zacięła się – Polska nie chce już skręcać w lewo, ma gdzieś polityczną poprawność i cały ten postępowy reżim, który tak bardzo krępuje wolne myślenie. To się na Zachodzie nie podoba, a sankcje, jakie Europa chce właśnie nałożyć na Polskę, pokazują, że europejskie elity nie odpuszczą nam. Nie odpuszczą i zawsze znajdą jakiś pretekst, aby nas wybatożyć, czy będzie to rzekomo gwałcone w Polsce sądownictwo czy korniki lub inne karakany. Pardon, karakale…

Dopóki będziemy choćby krok na prawo od kulturowej linii demarkacyjnej wyznaczanej na kontynencie przez starych komunistów skrytych pod szyldem socjaldemokratów, dopóty będziemy szturchani i to boleśnie. Wyjścia mamy trzy. Albo się dostosować, jak zrobiła to PO, która miała być konserwatywno-wolnorynkowa, ale oszukała swoich wyborców i stała się ideowym ni to psem, ni wydrą. Można też stroszyć swe husarskie skrzydła, naprężać muskuły z wytatuowaną kotwicą Polski Walczącej i pohukiwać, że nie będzie Timmermans pluł nam w twarz, ani żadne inne Guje. Ale można też wybrać trzecią drogę i wyruszyć we własny marsz przez europejskie instytucje kultury, dokonać pokojowej rekonkwisty europejskich umysłów. Jak? Uczestnicząc aktywnie w eurowyborach.

Dotychczas traktowaliśmy eurowybory jako taką sobie niezobowiązującą czynność dodatkową związaną z naszą obecnością w Unii. Coś jak włożenie sobie serwetki pod brodę w restauracji: można, ale nie trzeba. Wiadomo, na tłuste posady partie wysyłają swoich zasłużonych działaczy, niech sobie dorobią po trudach krajowej wojaczki albo niech tu nie przeszkadzają. Ale w sumie nic od nich nie zależy, bo i tak o wszystkim decyduje brukselsko-strasburski Lewiatan: od rozmiaru agrestu po głębokość, na jakiej powinny pływać dorsze. Stąd nikła frekwencja w tych wyborach. I to się, proszę państwa, powinno zmienić.

Wysyłajmy do Brukseli swoich ludzi. Młodych i starych, byle mądrych. Języków nauczą się w mig, to dziś łatwizna. Jeszcze szybciej nauczą się brukselskich manier. Czym się zatem powinni charakteryzować? Zdrowym rozumem, odpornością na polityczną poprawność, odwagą w głoszeniu niemodnych poglądów, no i oczywiście, solidnym wykształceniem, lepiej humanistycznym niż technicznym. Niech zdobywają instytuty, departamenty, kapituły, stowarzyszenia i fundacje. Niech się tam rozpychają, niech się szarogęszą, niech wprowadzają swoich ludzi, niech zabierają pieniądze trwonione dziś na absurd, niech robią czystki, bo jak podbój, to podbój. Czerwonym hipisom z 1968 po detoksie zajęło jakieś 20 lat, aby swoje dżinsowe katany zamienić na garnitury, a kilkaset milionów Europejczyków w konsumentów absurdu. Ile zajęłoby to chłopakom z polskiej, węgierskiej, słowackiej, rumuńskiej prawicy?

Ale żeby to nie była agitacja na odwyrtkę lub, aby być eleganckim - a rebours. To nie ma być 167. dramat o zamordowanym przez UB wyklętym lub losy kolejnej polskiej błogosławionej albo dokument filmowy o patriotyzmie „Żylety” ze stadionu Legii. To ma być sztuka przez duże S. I normalność – przez jeszcze większe N. Pytacie o przykłady takiej sztuki? O to niech się już zatroszczą pisarze, poeci, filmowcy, aktorzy i reżyserzy nowego nurtu. No i rzeźbiarze od, pożal się Boże, instalacji ze starego widelca, sznurka i kubka po jogurcie.

Zobacz także

2018-02-17, godz. 10:50 Dziękuję Ci, panie Władysławie! Proszę państwa, właśnie przed chwilą - wzorem czołowych autorytetów Polski - doszedłem do wniosku, że obecny system prawny jest systemem bezprawnym, więc… » więcej 2018-02-10, godz. 10:50 Kulson, ty morderco!!! Od kilku dni nie wychodzę z domu bez latarki czołówki na głowie. Jak bowiem usłyszałem w pewnym bardzo postępowym radiu od byłego ambasadora Polski przy… » więcej 2018-02-03, godz. 11:00 Huzia na polskiego Józia! Jarosław Kaczyński naprawdę musi kochać sztukę i polskich artystów, bo najpierw oddał im zabraną przez rząd Donalda Tuska ulgę podatkową, a teraz pozwolił… » więcej 2018-01-27, godz. 11:00 Choroby Wenery? Wystarczy nie… Pamiętam, że w podstawówce, czyli jakieś milion lat przed naszą erą, przerabialiśmy temat chorób wenerycznych. Pani nauczycielka stwierdziła, że nauka… » więcej 2018-01-20, godz. 10:50 Hen daleko od prawdy Swego czasu mój nieżyjący już przyjaciel żartował często ze mnie, że nawet gdy wychodzę w papciach wyrzucić śmieci, natykam się na grupę Indian, którzy… » więcej 2018-01-13, godz. 10:50 Więcej mięsa, pani Ilono! Ponieważ wyartykułowanie własnej opinii na temat serialu „Korona królów” stało się palącą powinnością każdego Polaka, czuję się w obowiązku… » więcej 2017-12-23, godz. 10:50 Nieoczekiwane wyziewy dobra Dzień przed Wigilią wypada się wyciszyć, wyłączyć gruczoł jadowy i poszerzyć sobie uśmiech do świata, choćby na siłę, choćby za pomocą szminki… » więcej 2017-12-16, godz. 12:00 Badylem po skrzypcach Co byście powiedzieli o dyrygencie, który zamiast smyczka, nakazałby pierwszemu skrzypkowi użyć do gry łodygi rabarbaru? Bo tak by mu się to lepiej wizualnie… » więcej 2017-12-09, godz. 11:00 Kto by kogo pouczał, gdyby Ziuk uderzył? Wciąż jestem pod wrażeniem spektaklu Teatru Telewizji pod tytułem „Marszałek” o tym, jak Józef Piłsudski planował uderzyć prewencyjnie w 1933 roku… » więcej
1234
Ta strona używa ciasteczek (cookies), dzięki którym nasz serwis może działać lepiej. Dowiedz się więcej »