Tajniki pracy zespołu Lotniczego Pogotowia Ratunkowego można było dziś (11.05) poznać w bazie LPR zlokalizowanej w Polskiej Nowej Wsi. Była m.in. okazja, by wsiąść do śmigłowca, obejrzeć maszynę z bliska i porozmawiać z ratownikami medycznymi czy pilotami.
Akcja mogła zostać przerwana w każdej chwili, gdyby śmigłowiec został wezwany do interwencji, ale na szczęście nie było takiej potrzeby. Mateusz Rak, kierownik Bazy HEMS Opole, mówi o dużym zainteresowaniu.
- Przez kilka godzin przewinęło się sporo osób. Możemy porównać to z zeszłym rokiem, bo to druga edycja. Myślę, że odwiedziło nas około dwustu osób, co najmniej. Dzisiejsza akcja trwa od 10:00 do 15:00 i zbliżamy się do końca tego wydarzenia, ale na brak chętnych nie możemy narzekać.
Jarosław Makutynowicz, członek załogi latający czwarty rok ocenia, że praca w karetce to inny świat niż latanie śmigłowcem, chociażby ze względu na środek transportu.
- Równie istotne jest ograniczenie przestrzeni, którą mamy w śmigłowcu. Strategia działań medycznych jest inna niż w karetce z tego względu, że często musimy zaplanować sobie wcześniej czynności, które będziemy chcieli wykonać. Podczas lotu może okazać się, że one będą bardzo trudne lub niemożliwe wręcz do zrobienia. W karetce można na chwilę stanąć na poboczu i coś zrobić, a tutaj jest znacznie trudniej.
Przemysław Korzeniowski to pilot z 6-letnim stażem. Pytamy, czy często podejmuje decyzje o lądowaniu w trudnych lokalizacjach.
- W naszej firmie często lądujemy w takich miejscach. Zdarzyło mi się już lądować na Śnieżce czy na Skrzycznem. W lotnictwie cywilnym nigdy nie wylądowałbym w takim miejscu, jednak niosąc pomoc, czasami trzeba podjąć pewne ryzyko.
Uczestnicy akcji chcieli pokazać przede wszystkim dzieciom, jak wygląda praca LPR.
- Na co dzień jestem ratownikiem Opolskiego Centrum Ratownictwa Medycznego i chciałem pokazać zwłaszcza starszemu synowi, jak mniej więcej wygląda praca na śmigłowcu. Można powiedzieć, że dzisiaj jest podsumowanie tego, co czasami mówię synom w domu i jak to wygląda z perspektywy chłopaków latających śmigłowcem.
- Śmigłowiec często lata nad naszym domem, kiedy leci do szpitala na ulicy Witosa. Powiedziałam dzieciom, że pójdziemy zobaczyć, jak on wygląda z bliska w środku i na zewnątrz. Wrażenia są fajne. Jestem mile zaskoczona. Spodziewałam się jednak, że śmigłowiec jest większy, bo tak wydawało się z daleka, a jednak oceniam go jako mały.
Dodajmy, akcję zorganizowano w ramach Dni Otwartych Funduszy Unijnych. Więcej o pracy załogi śmigłowca LPR powiemy w poniedziałkowym (13.05) magazynie Reporterski Obraz Dnia po 15:00.