Frytki, zapiekanki, tybetańskie pierożki, a także potrawy greckie czy indyjskie. Opolski rynek opanowały lokale gastronomiczne na kółkach, oferujące specjały kuchni z różnych zakątków świata. Trwa Food Fest Opole.
Zlot food tracków rozpoczął się w piątek (12.04) i cieszy się sporym zainteresowaniem wśród mieszkańców miasta i okolic.
- Wszystko smacznie wygląda i warto spróbować - twierdzi uczestnik zlotu food trucków.
- Najlepsze w tym wszystkim jest to, że nie trzeba samemu przyrządzać jedzenia. Największa wygoda. Bez gotowania. Chyba wybiorę coś węgierskiego. Jak coś będzie fajnie wyglądało, to się zamówi. Najbardziej kusi mnie szarpana wołowina. To jest coś innego niż zwykle jest w Opolu. Inne smaki można poznać - uważają opolanki.
- My dużo jemy, zjemy i tu w rynku i w domu. Zawsze musimy odwiedzić i zjeść coś dobrego. Jak się coś dzieje na mieście, to bardzo chętnie odwiedzamy. Taki niedzielny spacerek. Przy okazji kalorie się spali, więc żaden fast food nam nie zaszkodzi. Ja wybieram hamburgera. Dla mnie z kolei coś takiego mniej spotykanego - może kuchnia grecka, tajska lub węgierska - mówi spotkana na rynku para.
W ofercie kilkunastu food trucków znalazły się zarówno dania wytrawne, jak i słodkości.
- W ofercie mamy greckie suflaki, czyli takie ciasto typu pita z gyrosem wieprzowym doprawianym greckimi mieszankami przypraw i w zależności od upodobań podajemy do tego grillowane warzywa lub sery albo też świeże warzywa. To typowy i popularny street food w Grecji - mówi pan Arkadiusz, właściciel food trucka z Otmuchowa.
- Polecamy hiszpański deser churros, który zawsze podawany jest z cukrem pudrem, dodatkowo może być cynamon. W oryginalnym przepisie jest mieszanka tych przypraw. My je rozdzielamy ze względu na to, że ktoś może nie lubić cynamonu, bądź też mieć na niego alergię. W każdej porcji jest sos, jeden z dziewięciu do wyboru. Na brak klientów nie narzekamy. Rekordowo jedna pani przyszła do nas cztery razy - opowiada pan Wojciech, sprzedawca w jednym z food trucków.
Wydarzenie zakończy się o 20.00.