Dlaczego opolski WOPR nie startował w przetargu na strzeżenie latem trzech kąpielisk w Opolu? Konkursy MOSiR-u wygrała firma z Poznania, która jako jedyna złożyła oferty dotyczące basenu "Błękitna Fala" i kąpielisk: Bolko oraz Malina.
Prezes opolskiego WOPR tłumaczy, że WOPR działa jako organizacja społeczna na podstawie ustawy o działalności pożytku publicznego i wolontariacie.
- Po pierwsze nie stać nas na przetargi, gdzie trzeba zapłacić w ciemno i nie ma szans na zaliczkę - mówi wprost Zbigniew Szorc.
- 8100 złotych trzeba zapłacić za miesiąc pracy jednemu ratownikowi. Przy trzech ratownikach już robi się ponad 24 tysiące. Licząc razem na przykład "Błękitną Falę" i Bolko, będzie chyba 12 ratowników. Nie mamy tyle pieniędzy, więc co mamy zrobić? Jeśli nie ma szans na zaliczki, o czym mamy rozmawiać? Niech MOSiR szuka firm mających na tyle dużo pieniędzy, że wystartują.
Procedury dotyczące zadań poniżej 130 tysięcy złotych są znacznie uproszczone, a nie ma przetargów. - Co roku pilnujemy akwenów w Grodkowie, Dobrzeniu Wielkim, Głogówku, Białej czy w Turawie - wylicza Szorc.
- Zasada jest taka, że podpisujemy umowę, gdzie jest powiedziane, że dysponent czy administrator kąpieliska zapewnia sprzęt zgodnie z przepisami. Niemożliwe, żebyśmy wchodzili na każde kąpielisko z własnym sprzętem, bo musielibyśmy go kupować za każdym razem. Mało tego, robilibyśmy to bez wiedzy, czy nawet wygramy dany przetarg. To są kosmiczne pieniądze - od kilkunastu do kilkudziesięciu tysięcy złotych. Dlaczego my mamy za to płacić?
Zbigniew Szorc wspomina, że wiele lat temu, podczas prezydentury Ryszarda Zembaczyńskiego, WOPR miało możliwość wnioskowania o zaliczki. To pozwalało starać się o zabezpieczanie kąpielisk w Opolu.