Wczorajsze (16.08) nawałnice spowodowały, że wiele ulic Opola zamieniło się w rzeki. Studzienki nie były w stanie przyjąć takiej ilości wody.
Z tego powodu cierpią mieszkańcy, którzy kiedy jest załamanie pogody, mają zalane posesje oraz piwnice. Tak jest na przykład przy ulicy Stalmacha.
- Mała ulica, ale dla nas wielki problem - mówią mieszkańcy. - Piwnicę mam zalaną. Trzymam tam rower i kto mi teraz zapłaci za jego konserwację?
- Tu notorycznie zalewa, ulicą płynie rzeka, a studzienki nie przyjmują takiej ilości wody. Ja i tak się cieszę, bo mam tylko kilka centymetrów wody w piwnicy - dodaje jeden z mieszkańców ul. Stalmacha.
Mieszkańcy ulicy Stalmacha są już przyzwyczajeni do takiego stanu rzeczy, ale to nie oznacza, że się z tym zgadzają. Apelują do władz miasta, by te coś z feralnymi studzienkami zrobić.
- Niestety, to stara część miasta, a podczas nawalnych opadów do studzienek trafiają także liście spadające z drzew i zatykają odpływ - mówi Adam Leszczyński, rzecznik ratusza. - Ponadto to są bardzo stare konstrukcje. Czyścimy studzienki zgodnie z harmonogramem, ale przegrywamy z nawalnymi ulewami. Te studnie mają po kilkadziesiąt lat.
Podobna sytuacja jest z przejazdem pod wiaduktem kolejowym na ulicy Wojska Polskiego, który zawsze jest podtapiany podczas ulew. Prezydent Opola Arkadiusz Wiśniewski poinformował na swoim profilu facebookowym, że zlecił miejskim służbom analizę przyczyn sytuacji na Wojska Polskiego i opracowanie rozwiązania, które pozwoli na uniknięcie takich wypadków w przyszłości.