Trwa akcja ewakuacyjna rodziny Afgańczyka pracującego na Uniwersytecie Opolskim i grupy byłych studentów z Afganistanu. Łącznie do Polski sprowadzanych jest 15 osób, z czego cztery są już na lotnisku w Uzbekistanie i lecą do naszego kraju. Pozostała część jest na lotnisku w Kabulu pod opieką polskich żołnierzy i oczekują na samolot wojskowy.
- Wczoraj i dzisiaj jest najgorsza sytuacja w Kabulu od kilku dni. Samoloty nie mogą starować i jest chaos. Dodatkowo wczoraj Amerykanie wydali zalecenie, aby nie zbliżać się do lotniska, bo jest już niebezpieczne - mówi dr Michał Wanke, koordynator programu Erasmus na Uniwersytecie Opolskim.
- Ci nasi przyjaciele wczoraj (21.08) przedzierali się kilkanaście godzin na lotnisko. Przechodzili przez check-point, potem byli wypychani przez tłum i na nowo dostawali się do lotniska. My cały czas kontaktowaliśmy się z ambasadą i organizacjami pozarządowymi działającymi na miejscu oraz wolontariuszami. Zdalnie wydawaliśmy im instrukcje, mapy, w którą stronę mają iść, gdzie się cofnąć, gdzie chwile przeczekać. Talibowie cały czas atakowali tłum, zastrzeli jedną osobę w pobliżu naszej grupy, więc tam jest koszmar.
W drodze na lotnisku ucierpiał także jeden z braci pracownika UO. Został zdzielony kolbą karabinu w twarz. Niestety, po tej sytuacji jego rodzice wycofali się i pozostali w Afganistanie.
- Oni powiedzieli, że dla nich to jest za dużo, są w takim wieku, że nie mają już siły walczyć z tłumem. My mówimy tutaj o tysiącach ludzi, którzy kłębią się pod lotniskiem i szukają szansy na ucieczkę. Czasem bez sensu, a czasami są na listach ewakuacyjnych i mają wizy lub obywatelstwo Stanów Zjednoczonych czy Australii - dodaje dr Wanke.
Ewakuowani Afgańczycy na miejscu w Polsce powinni być jutro lub we wtorek.
Przypomnijmy, tydzień temu talibowie zdobyli Kabul - stolicę Afganistanu - i przejęli władzę w kraju.
AKTUALIZACJA:
Do kraju udało się sprowadzić 4 byłych studentów UO z Afganistanu. Dziś wylądowali w Warszawie.