Spółdzielnia Pionier w Prudniku liczy na pomoc państwa w odbudowie firmy po powodzi. Po raz kolejny zakład pracy chronionej zalała płynąca obok rzeka. Ze skalą zniszczeń i potrzeb zapoznał się m.in. Marcin Kierwiński, pełnomocnik rządu ds. odbudowy po powodzi. O jego przyjazd zabiegał starosta prudnicki Radosław Roszkowski.
- Pozytywny aspekt tego to zainteresowanie naszymi problemami strony rządowej i samorządowej – mówi Tomasz Kuszła, prezes Spółdzielni Pionier. – Mamy taką możliwość, że możemy ten teren zalewowy opuścić, bo mamy drugą lokalizację. Pan minister stwierdził, że to jest jedyna taka sensowna ścieżka, aby pieniądze były w sposób bezpieczny wydatkowane na odbudowę. Natomiast żadnych wiążących deklaracji nie było. Temat ewentualnego wsparcia państwa w transformacji popowodziowej to przede wszystkim musi być wypracowana jakaś litera prawna, żeby taką formę pomocy państwo mogło udzielić.
- Podczas wizyty ministra sugerowaliśmy uruchomienie przez rząd pomocy finansowej dla poszkodowanych firm, aby mogły przenieść produkcję poza niebezpieczne tereny zalewowe – wskazuje prezes prudnickiej spółdzielni. – Możliwości są dwie. Jest to program rządowy wsparcia w postaci subwencji, czy jakiejś formy kredytowania. Można również próbować zmiany w Krajowym Planie Odbudowy w porozumieniu z Unią Europejską. Być może jakieś środki zaplanowane na inne cele uda się przenieść na taką transformację popowodziową
Prudnicka Spółdzielnia Pionier zatrudnia blisko 200 pracowników, a część załogi to osoby niepełnosprawne. Powódź uszkodziła ponad 90 proc. maszyn, które teraz nadają się na złom. Starty zakładu przy ul. Batorego wynoszą blisko 20 mln zł. Są równe kwocie potrzebnej spółdzielni na zmianę lokalizacji, a na taki wydatek jej nie stać.