Prudnik liczy straty po powodzi. Te są zarówno w infrastrukturze drogowej, mostowej czy sportowej. Powódź dotknęła również wiele zakładów produkcyjnych znajdujących się w Prudniku. Firmy wstrzymały swoją działalność, a wiele osób pozostaje bez pracy. Odbudowa, choć według zapewnień lokalnych władz, ma zostać przeprowadzona jak najszybciej, to jednak pewne jest, że potrwa.
- My musimy liczyć straty według cen nie tych, za które były budowane, a po cenach rynkowych – mówi Grzegorz Zawiślak, burmistrz Prudnika.
- Szacujemy, że koszt odbudowy tego, co zostało zniszczone to około 100 mln złotych w infrastrukturze tylko gminnej. Zostało uszkodzone mienie prywatne i te straty są również ogromne, bo z tego co wiem, sama spółdzielnia „Pionier” szacuje swoje straty na około 15 mln złotych. To jest zakład produkcyjny, którego dzisiaj nie ma, bo nie funkcjonuje. 200 osób jest bez pracy - dodaje.
Powódź dotknęła także inne przedsiębiorstwa, które na co dzień dają pracę mieszkańcom regionu, wśród nich m.in. firmę Henniges, znajdującą się na terenie dawnych zakładów Frotexu.