Zaległości urlopowe mają samorządowcy z Opolszczyzny. Problem jest ogólnokrajowy. Niektórzy mają niewykorzystany jeszcze zeszłoroczny urlop i cały tegoroczny. Kumulowanie zaległości urlopowych skutkuje tym, że osoby funkcyjne pobierają ekwiwalent z publicznych pieniędzy.
- Jestem po dwutygodniowym, wakacyjnym urlopie - mówi Piotr Bujak, burmistrz Głogówka. – W każdym z dni tego urlopu, w związku z tym, że nigdzie nie wyjeżdżałem, byłem w pracy. Pojawiły się takie okoliczności, jak chociażby kontrola w naszym urzędzie. Chciałem w tych wydarzeniach brać udział. Nie otrzymywałem ekwiwalentu za urlop. Pozostało mi do wykorzystania, do końca września, jeszcze 10 dni zaległego urlopu. Będę robił wszystko, żeby ten urlop wykorzystać w terminie.
Na trzytygodniowym urlopie jest burmistrz Prudnika Grzegorz Zawiślak. - Porównując się do mojego poprzednika, to nie mam takich zaległości. Niemniej mam zaległy urlop i dzisiaj z niego korzystam. Mam rodzinę i nie chcę jej z tego urlopu okradać. To, że urlop jest niewykorzystany, wynika ze specyfiki pracy. Burmistrz pracuje w weekendy. Często ten urlop nie jest możliwy do wzięcia.
Według interpretacji Państwowej Inspekcji Pracy „w przypadku niewykorzystania urlopu w ciągu roku kalendarzowego osoba wyznaczona przez wójta ma prawo i obowiązek wysłać go na urlop w terminie do 30 września następnego roku”. W sytuacji niewyznaczenia takiej osoby odpowiedzialność ponosi sekretarz gminy. Regionalna Izba Obrachunkowa w Opolu wskazuje, że odpowiedzialność ta spoczywa też na burmistrzu oraz wójcie. W jej wnioskach pokontrolnych z ostatnich lat zwrócono na to uwagę samorządowcom, którzy pobrali ekwiwalenty wynoszący nawet kilkadziesiąt tysięcy złotych.