Runął jeden z budynków wchodzących w skład dawnej fabryki włókienniczej Frotex w Prudniku. O zdarzeniu zrobiło się głośno w mediach społecznościowych, a zaniepokojeni mieszkańcy zastanawiają się, czy musi dojść do tragedii, aby ktoś na poważnie zainteresował się stanem budynków. Obiekty niszczeją z dnia na dzień, a teren, na którym się znajdują, nie jest odpowiednio zabezpieczony.
- Otrzymałem sygnał od mieszkańców, że coś niedobrego stało się na terenie Frotexu – mówi Marcin Janik, ze stowarzyszenia I Love Prudnik. - Niezwłocznie się tam udałem z dronem. Popatrzyłem, porobiłem zdjęcia i okazało się, że teren jest bardzo niebezpieczny. Niezabezpieczony budynek naprawdę jest zawalony.
- Otrzymaliśmy sygnały, ale wiele nie możemy zrobić – mówi Jarosław Szóstka, wiceburmistrz Prudnika. - Budynki znajdują się na działkach prywatnych. Mienie Frotexu zostało sprywatyzowane na początku XXI wieku. Ciężko tam o jednego właściciela, od którego można by było egzekwować odpowiednie zachowania, przestrzeganie norm ochrony zabytków.
- Doskonale zdajemy sobie sprawę, w jakim stanie są te budynki – mówi Marek Ruda, Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego. - My prowadzimy czynności, w celu ustalenia stanu faktycznego. Jesteśmy w kontakcie z policją i strażą pożarną. W tej chwili rozmawiamy z Wojewódzkim Konserwatorem Zabytków, co z tym dalej zrobić, ponieważ na rozbiórkę tego obiektu wymagana jest jego zgoda.
Starosta prudnicki Radosław Roszkowski zapowiedział interwencję w tej sprawie i skierowanie odpowiednich pism do Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków, a także prokuratury po to, aby pociągnąć właścicieli obiektów do odpowiedzialności.
Do 2010 roku Zakłady Przemysłu Bawełnianego Frotex w Prudniku były największym pracodawcą w tej części regionu. Przedsiębiorstwo przez 165 lat zajmowało się produkcją wyrobów włókienniczych, a w latach świetności pracowało w nim około 4 tys. osób.