Określeniem stabilna opisuje burmistrz Prudnika sytuację w gminie, jeśli chodzi o przyjazdy i wyjazdy uchodźców z Ukrainy. Samorządowcy sporządzili już odpowiednie zestawienia. Niestety, pandemia dała o sobie znać.
- Mamy zarejestrowanych 305 osób. Zakładamy, że jednak w gminie jest ich dużo więcej. Na tę chwilę 177 osób dostało numer PESEL. Mamy już 65 ukraińskich dzieci w szkołach i 12 w przedszkolach. Część dzieci jest chorych. Są ogniska koronawirusa w naszych schroniskach, więc te dzieci też jeszcze do szkoły nie trafiły - mówi burmistrz Prudnika Grzegorz Zawiślak.
W podległych gminie schroniskach młodzieżowych przebywa stu uchodźców. Pozostali korzystają z gościnności mieszkańców. - Jak na razie rządowa specustawa pewne rzeczy porządkuje, ale nie rozwiązuje wszystkich problemów samorządów - dodaje burmistrz Prudnika.
- Jeżeli nawet chodzi o dożywianie dzieci uchodźców w szkołach, to musimy sami za to płacić. Uchodźcy nie pracują. Trzeba im tą żywność zagwarantować. Bardzo dużą pomoc dostajemy od naszych miast partnerskich i od darczyńców, naszych mieszkańców. Część tych darów różnymi kanałami trafia na Ukrainę. Przekazujemy je do Nadwórnej, naszego miasta partnerskiego. Ale część darów trafia do Ukraińców, którzy są u nas.
Wśród wolontariuszy niosących pomoc Ukraińcom jest Agnieszka Orzech, właścicielka prudnickiej restauracji, która już pierwszych dniach wojny zorganizowała zbiórkę darów.
- Byłam wzruszona, jak po jednym dniu magazyn zapełnił się wszystkim. Zaopatrujemy rodziny we wszystko. Trzeba komuś łóżeczko, wózek, czy inne rzeczy, to piszemy w mediach społecznościowych i zaraz to mamy. Może trzeba będzie pomagać miesiąc, a może dłużej. Oby nam tej siły nie zabrakło. Życzę tego sobie i wszystkim pomagającym.
- Większość uchodźców chce wrócić na Ukrainę – mówi pracująca od trzech lat w Prudniku Ksenia, która pochodzi z Perwomajska na południu Ukrainy i angażuje się w pomoc swoim rodakom. – Wielu zostawiło tam domy, na które pracowali przez całe życie. Znam kobietę, która zostawiła na Ukrainie dwóch synów. Ona codziennie dzwoni do nich i czeka tylko, kiedy będzie mogła tam wrócić. Ale są też kobiety, które nic nie mają, bo zbombardowano ich mieszkanie, a mają dzieci przy sobie. Chcą zostać w Polsce, bo tu jest lepiej. Zatrzymałam się w Polsce, gdyż mi się tutaj podoba. Cieszę się, że miałam taką możliwość.