Biografia Piotra Skrobotowicza – w latach 1980-81 przewodniczącego Komisji Zakładowej NSZZ „Solidarność” Wojewódzkiego Przedsiębiorstwa Handlu Wewnętrznego – mogłaby stanowić kanwę do sensacyjnego filmu. Dziś opowiem tylko o fragmencie dotyczącym stanu wojennego.
30-letni wówczas elektronik wynalazca Piotr Skrobotowicz uniknął aresztowania w noc wprowadzenia stanu wojennego. Może dlatego, że był ciągle zameldowany u rodziców, a mieszkał w mieszkaniu wynajętym od kolegi, a może dlatego, że swoim maluchem wrócił od kolegów związkowców z Wrocławia w środku nocy i – zadziwiony instalującymi się na ulicach wojskowymi posterunkami – wczesnym rankiem wybrał się do kolegi, by omówić sytuację.
WPHW było dużą firmą, podlegały jej wszystkie sklepy i punkty usługowe w całym województwie, kilkanaście tysięcy pracowników, kilka tysięcy związkowców. Olbrzymia Komisja Zakładowa. Jej przewodniczący Piotr Skrobotowicz także do przeciętnych nie należał.
Z jego inicjatywy kolportowano kasety z nagrywanymi biuletynami informacyjnymi, przedrukowywano Tygodnik Solidarność i drukowano wewnętrzną gazetę dla członków Komisji Zakładowej.
Infekcja stomatologiczna zmusiła go do wizyty u lekarza, co zakończyło się hospitalizacją. Trafił do szpitala przy pl. Kopernika. Szpital, przyjmując pacjenta, miał obowiązek zawiadomić zakład pracy, ale pan Piotr podał, że nigdzie nie pracuje, więc nikogo nie zawiadomiono.
Gdy większość pacjentów wyszła do domów na przepustkę na święta, a pan Piotr nie, zainteresowało się nim kierownictwo szpitala. Trzeba było uciekać. Postanowił wyjechać do Wrocławia, gdzie studiował i miał licznych przyjaciół. Tam nawiązał kontakt z Solidarnością Walczącą i natychmiast został wciągnięty w wir konspiracyjnej działalności.
Zlecono mu zaprojektowanie i wykonanie nadajnika radiowego zdolnego do nadawania lokalnej audycji radiowej. Już wkrótce we Wrocławiu ruszyła podziemna fabryka nadajników zatrudniająca 7 osób.
W ciągu kilkunastu miesięcy wyprodukowano kilkaset nadajników, których używano do nadawania audycji Radia Solidarność. Potrzeba było tylu nadajników, ponieważ były one jednorazowe: Audycja emitowana była z magnetofonu o stałej porze do momentu odnalezienia nadajnika przez Służbę Bezpieczeństwa.
Siłą rzeczy za każdym razem wybierano inne miejsce, najczęściej dach wieżowca. Jak należało się spodziewać, służby pelengacyjne działały coraz lepiej i szybciej i po kilkunastu miesiącach nie było już możliwości dalszego nadawania audycji.
W roku 1983 Piotr Skrobotowicz wrócił do Opola i po konsultacjach z przyjaciółmi z Solidarności zgłosił się na milicję, by skorzystać z ogłoszonej wówczas amnestii.
Felieton jest prezentowany w ramach cyklu Bolesława Bezega „Internowana nadzieja”. Audycja jest częścią projektu o tym samym tytule.